Syn przyprowadził do domu ciężarną narzeczoną, ale zdecydowałam, że obydwoje muszą opuścić mój dom. Miałam ku temu ważne powody

To historia, jak stałam się w oczach wielu wyrodną matką, która własne dziecko wraz z jego przyszłą żoną, będącą w ciąży, wyrzuciła za drzwi. Muszę przyznać, że jej współczuję, bo dziewczyna znalazła się w bardzo trudnej sytuacji – nie tylko była w ciąży, ale jej przyszły mąż okazał się być prototypem domowego lenia. Jednakże to już nie był mój problem.

Wychowywałam syna samotnie, po tym jak zdecydowałam się na rozwód, co uważam za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Gdybym nie podjęła tej decyzji, w domu miałabym dwóch leniwych domatorów, różniących się jedynie stopniem łysienia.

Mój były mąż nie chciał pracować, tłumacząc to brakiem miłości do swojej profesji. Bez tych kwalifikacji mogłoby jedynie liczyć na mało prestiżowe zajęcie. Uwielbiał długo spać, dobrze jeść i unikać ruchu. Mimo tych „zalet” przez pięć lat nie znalazł pracy, co oczywiście nie było jego winą.

Po rozwodzie życie stało się prostsze. Pozbyłam się balastu, który został u byłej teściowej, a ja na fali jej przekleństw ruszyłam naprzód. Musiałam ciężko pracować, aby zapewnić synowi utrzymanie, ponieważ pracodawcy nie uważali, że bycie samotną matką jest wystarczającym powodem, by płacić godziwe wynagrodzenie

W związku z tym harowałam na dwóch, a czasami na trzech etatach. Przyznam bez bicia – przegapiłam moment, kiedy moja matka zaczęła nadmiernie rozpieszczać mojego syna, który, jak to mówiła „przy żywych rodzicach został sierotą”. Ale w tamtym czasie nie zawsze mogłam zaliczać się do kategorii żywych, bo po trzeciej zmianie mogłam iść grać zombie bez makijażu.

Jednak moje poświęcenie nie poszło na marne. Udało mi się wypracować niezależność finansową i kupić mieszkanie z dwoma pokojami. Syn, mając już dziesięć lat, potrzebował więcej przestrzeni niż mogła zaoferować wspólna kawalerka z babcią i sporadycznie pojawiającą się matką.

Nasza przeprowadzka była trudna dla mojej mamy. Obawiała się, że bez niej wnuk umrze z głodu, zimna i braku higieny. A dlaczego? Bo ja jestem matką nienadającą się do niczego, która swoim dzieckiem się w ogóle nie interesuje. „Oddalasz się od dziecka, zasłaniasz się pracą! A dziecku potrzebna jest matczyna czułość, miłość, uwaga!”

Myślałam, że po zakupie mieszkania moje życie stanie się łatwiejsze i będę mogła zrezygnować z roli pracującego konia, ale los znowu zrobił mi figla. U mamy zdiagnozowano raka, ale rokowania były naprawdę dobre. Pomimo jej protestów, zaczęłam zarabiać na jej leczenie, ignorując jej chęć rezygnacji z walki. Zmieniła zdanie po moim pytaniu: „Chcesz umrzeć? A co będzie z twoim kochanym wnukiem, komu go zostawisz? Przecież ja nie jestem matką, jak lubisz powtarzać.”

Mama przejęła się myślą o wnuku i rozmyśliła się z umierania. A ja znów założyłam jarzmo i pogalopowałam.

Okres leczenia matki był dla mnie czasem ponownego zdefiniowania relacji z synem. Odkryłam, że wychowałam dziecko, które nie potrafiło zadbać o podstawowe obowiązki domowe ani szanować mojego zdania. Problemy te częściowo rozwiązało ograniczenie finansowe, ale każda skarga syna kończyła się interwencją babci, a ja nie chcąc jej denerwować, odpuszczałam.

Gdy moja matka wyzdrowiała, postanowiłam jeszcze intensywniej zaangażować się w wychowanie syna. Udało się ustabilizować sytuację do momentu, aż syn osiągnął pełnoletniość bez konkretnego planu na przyszłość.

Chłopak nie dostał się na żadne studia, bo jeszcze nie zdecydował, kim chce być, gdy dorośnie. I z tego samego powodu nie poszedł do pracy, ale to u niego dziedziczne, po ojcu. Gotowałam się, ale babcia nadal stała murem za swoim ukochanym wnuczkiem. „Nie naciskaj na dziecko, jest jeszcze młody, ma czas. Daj mu się rozeznać w życiu. Teraz to wszystko nie takie proste!”

Według mnie, prostsze być nie może. Nie chcesz się uczyć? Idziesz do pracy. Można jako dozorca, można jako magazynier, można jako sprzedawca – tam zawsze potrzebni są ludzie. Nie podoba się? Zdarza się. Szukasz czegoś innego. Tak szybciej zrozumiesz, kim chcesz być.

Ale mama skutecznie wywarła presję na moje sumienie, które skądś się obudziło, że przez całe życie nie zwracałam uwagi na dziecko, a teraz też chciałam mu skomplikować życie. Więc syn siedział w domu, rozrastał się w bokach, grał w gry komputerowe i sporadycznie znikał na jakieś imprezy, wcześniej wyciągając ode mnie pieniądze.

I oto mój dwudziestoletni synek, przychodzi i przynosi mi wiadomość, która, według scenariusza, powinna mi zatrzymać serce, zaszklić oczy i otworzyć usta i portfel. Syn ogłasza, że zostanę babcią. Obok niego uroczo uśmiecha się ta, która mnie tą babcią uczyni.

Ostatecznie, gdy syn poinformował mnie o swoim ojcostwie i planach ich zamieszkania ze mną, postawiłam sprawę jasno – musi wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Zamiast radosnych podskoków i okrzyków szczęścia wyjaśniłam synowi, co myślę o sytuacji w ogóle, a o jego zachowaniu w szczególności. Moja decyzja o wyproszeniu ich z domu była trudna, ale konieczna, by syn nauczył się samodzielności.

Syn oczywiście poczuł się urażony, zabrał nie uśmiechniętą już przyszłą matkę i wyszedł. Nie musicie nawet zgadywać, dokąd – do babci. Zadzwoniła do mnie, gdy tylko wnuk uszczęśliwił ją tą wiadomością.

„Co ty robisz? To jest Twój syn. Takie zmiany w jego życiu, a ty zamiast go wspierać, wypędzasz go z domu? Jak i z czego będzie żył?” 

Wzięłam uspokajający wdech przez nos i bardzo powoli i szczegółowo wytłumaczyłam mamie, że mój syn jest już dorosłym mężczyzną, który wkrótce sam zostanie ojcem. A skoro miał na to siłę, to niech teraz poniesie odpowiedzialność za swoje czyny.

Mama jeszcze raz powiedziała „nie jestem matką” i się rozłączyła.

Młoda rodzina mieszka z nią już od dwóch miesięcy, utrzymując się z emerytury babci i części pieniędzy od rodziców dziewczyny. Płacę za leki i media mojej matki, a czasami daję jej też pieniądze. Na co ona je wydaje to jej sprawa.

I nie, nie jest mi wstyd… Nie czuję wstydu za swoje decyzje, ponieważ wierzę, że były one konieczne dla dobra wszystkich zaangażowanych.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *