Postanowiłem potem zadzwonić do syna, dowiedzieć się, jak się osiedlili – jakby się pogodzić, ale nadal nie wpuszczać go do domu. Nie odebrał, synowa też. Tydzień później zadzwoniła do przyjaciół syna…
Teraz żałuję tego, co zrobiłam. Ja sam, własnymi rękami, zniszczyłam relacje z moimi bliskimi.
Zacznę swoją historię od początku. Kiedy mój jedyny syn skończył 5 lat, opuściłam męża (dużo się szwędał po mieście i zdradzał). Sama wychowałam Mateusza. Było ciężko, bo trzeba było iść do pracy, odkładać pieniądze na edukację i troszczyć się o siebie. Dobrze, że moja mama mi pomogła, bo nie wiedziałam, jak bym sobie poradziła. Do pewnego czasu chciałam związku, a potem w ogóle nie chciałam miłości.
Kiedy syn ukończył 9 klas szkoły, wstąpił do technikum w Lesznie, gdzie uczył się na mechanika samochodowego. Potem poszedł do wojska, a teraz mój syn ma już 21 lat! Po wojsku zaczął spotykać się z Janką. Nie znałam jej zbyt dobrze, ponieważ zawsze miał adużo dziewczęcej uwagi, a pewnego dnia syn powiedział mi radosną wiadomość. Janka jest w ciąży! Tak naprawdę poznałam moją synową, kiedy już nosiła dziecko pod sercem.
Powiem szczerze, że Janka mi się nie podobała – nie była dobrze wychowana i ciągle się bała. Nie chciałam nic mówić dzieciom, Bóg dał dziecko, no to dobrze! Wyprawiliśmy ślub, dałam więcej pieniędzy niż rodzice dziewczyny, bo podobno nie mieli oszczędności. Ale jakoś wtedy odeszli i nawet nie chciałam nic mówić o pieniądzach. Przed ślubem wiedziałam z góry, że mój syn będzie chciał zamieszkać u mną z Janką, ponieważ u teściów są małe dzieci i nie ma tam miejsca.
Myślałam, że skoro Janka jest w ciąży, to lepiej niech u mnie zamieszkają. Kiedy jestem w pracy przez cały dzień, synowa próbuje jakoś posprzątać, umyć, ale to ja nadal jestem gospodynią mojego domu. Kiedy urodził się wnuk Stefan, zaczął się prawdziwy horror! Synowa w ogóle nie wiedziała, jak opiekować się dzieckiem, ciągle płakało. Zawsze uczyłam ją, co robić z dzieckiem, a ona nie chciała słuchać i oglądała tylko swoje seriale! Pewnego dnia mnie to dopadło: przestałam się wysypiać, ponieważ zawsze starałam się uspokoić wnuka, myliłam się z dokumentami w pracy, ponieważ nie spałam wystarczająco dużo, w domu był bałagan, jednym słowem – nie podobało mi się takie życie i podupadłam na zdrowiu. Mój syn próbował mnie uspokoić, ale nie poddałam się iwalczyłam o to, żeby się wyprowadzili. Syn zadzwonił do przyjaciół, dzięki czemu znaleźli szybko jakiś kąt dla siebie, wyjechali następnego dnia.
Na początku cieszyłam się: posprzątałam mieszkanie, całkowicie je przewietrzyłam. Potem dobrze spałam przez cały weekend. Postanowiłam potem zadzwonić do syna, dowiedzieć się, jak się osiedlili – jakby się pogodzić, ale nadal nie wpuszczać go do domu. Nie odpowiedział, synowa też. Tydzień później zadzwoniła do przyjaciół syna. Powiedzieli, że wszystko jest w porządku. Syn odpisał na komunikatorze: „mamo, wszystko jest w porządku”. Ale wiedziałam, że tak nie jest…
Minął kolejny miesiąc i wtedy poczułam się źle na duszy. Tęskniłam za moim wnukiem, Janką i Mateuszem. Postanowiłam prosić moich bliskich o przebaczenie, ale nadal nic. Zignorowali mnie, tak się bardzo obrazili. Już nawet zgadzam się na brud w domu i krzyki dziecka, ale nie na samotność! Przez całą dobę tylko myślę o swoich bliskich!
Co mam zrobić, żeby wrócili? Proszę o radę!