Z moją siostrą Anką, z powodu różnicy wieku, nie byłyśmy zbyt blisko. Jest ode mnie o dziesięć lat starsza. Zawsze starała się pokazać swoją wyższość nad innymi. Około pięciu lat temu straciłyśmy naszych rodziców. Ich cały majątek to dwupokojowe mieszkanie i działka na obrzeżach miasta.
Ania pierwsza wyszła za mąż, więc rodzice powiedzieli, że jej zapiszą mieszkanie. Niestety, nie zdążyli podpisać dokumentów, gdyż rodzice zginęli w wypadku.
Siostra od razu powiedziała mi, że trzeba sprzedać mieszkanie rodziców.
– Zrozum, mam męża i dzieci, potrzebujemy więcej miejsca, więc potrzebuję pieniędzy. Mieszkanie i tak miało być moje, więc mam nadzieję, że nie będziesz robiła problemów. No chyba, że chcesz odkupić ode mnie to mieszkanie? – powiedziała Ania.
W tamtym czasie nie miałam takiej sumy. Byłam na ostatnim roku studiów, mieszkałam w akademiku i dorabiałam w wolnym czasie. Nie wzięłam kredytu, bo i tak nikt by mi go nie dał. Mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. Co do działki, Anka nie była nią zainteresowana.
Odwiedziłam tę działkę. Leży na odludziu, bez warunków do życia. W razie potrzeby można byłoby ją sprzedać po niskiej cenie, ale zdecydowałam się ją zatrzymać. Za sprzedaż dostałabym grosze, a tak przynajmniej coś zostało po rodzicach. Po sprzedaży mieszkania siostra dała mi trochę pieniędzy. Kwota była niewielka, ale ona traktowała to jako wyrównanie do działki. Od tamtej pory kontaktowałyśmy się tylko od święta.
Trzy lata temu wyszłam za mąż. Mój mąż pochodził ze wsi, uczył się w naszym mieście i postanowił tu zostać. Kupiliśmy małe mieszkanie za pieniądze ze ślubu i oszczędności męża, ja też miałam swój niewielki wkład w postaci pieniędzy ze sprzedaży mieszkania.
Z mieszkaniem nie było problemu.
Żyliśmy z mężem w zgodzie, jego rodzice dobrze mnie przyjęli, więc często ich odwiedzaliśmy. Mieszkali niedaleko mojej działki. Pewnego razu zaproponowałam mężowi, by tam podjechać. Mąż zgodził się z entuzjazmem, bo nigdy tam nie był. Chciał zobaczyć, jak to wygląda i co dałoby się z niej wykrzesać, bo od dawna marzył o zamianie miejskiego życia na wiejski domek. Jego rodzice mieli dom i ogródek, z którego mogliśmy korzystać, ale my chcieliśmy mieć coś swojego.
Okazało się, że przez te lata teren się rozwinął. Zainstalowano lampy uliczne, wylano nowy asfalt, puszczono wodociąg. Wokół mojej działki, wybudowano kilka domów. Niektóre domy wyglądały naprawdę ładnie. A na ich tle wyróżniała się nasza działka: zarośnięta, opuszczona, z rozpadającym się budynkiem gospodarczym.
Mąż z zapałem obejrzał działkę i budynek, poszedł porozmawiać z sąsiadami. Wróciwszy, opowiadał o planach odnowienia nieruchomości. Kiedy wracaliśmy, powiedział, że ma już plan na renowację. Bardzo chciałam, by ten opuszczony teren zamienił się w prawdziwy dom.
Zabraliśmy się za robotę. Pomoc teściów była nieoceniona. Teść i mąż rozbierali stary budynek, później walczyli z chwastami, gdzieniegdzie wyższymi od nich, a następnie wyrównali teren. W końcu mogliśmy rozpocząć budowę. Większość robiliśmy własnymi rękami. Całe lato mieszkaliśmy u teściów, by być bliżej działki.
W ciągu dwóch lat działka zmieniła się nie do poznania. Zamiast starego walącego się budynku, stanął mały, ale piętrowy, piękny dom z dużym tarasem. Uroczy teren od frontu ozdabiały drzewa i kwiaty, a za domem były grządki z warzywami. choć pracy było jeszcze sporo, można było już tam mieszkać.
Niespodziewanie siostra zadzwoniła do mnie na początku jesieni.
– Widziałam twoje zdjęcia z działki w mediach społecznościowych. To działka po rodzicach, prawda? – dopytywała Anka. Potem kontynuowała. – Świetnie to sobie urządziłaś. Nie masz nic przeciwko, żebyśmy z dziećmi przyjechali na tydzień? W końcu tak jakby jestem współwłaścicielem tej działki. Przecież oddałam ją tobie za darmo!
Byłam zaskoczona taką bezczelnością. Nie chciałam się kłócić, odpowiedziałam, że jeszcze nie wszystko jest wykończone i potrzebujemy czasu, by to dokończyć. Powiedziałam mężowi o rozmowie z siostrą. Znał nasze relacje, ale osobiście jej nie znał.
– Wiesz, nie mogę ci zabronić zapraszać siostrę, ale jej zachowanie nie jest dla mnie akceptowalne, więc jestem przeciw – powiedział mąż. Podzieliłyście się majątkiem rodziców. Ona i tak dostała więcej, więc to już nie jej własność. Wiedziała, że inni nie zapłacą wiele za ten barak, więc wybrała mieszkanie, a tobie łaskawie dała te parę groszy, niby wyrównując różnicę. Dobrze wiesz, że byłaś na tym stratna.
Zgadzałam się z mężem. Nie zamierzałam zapraszać siostry, dlatego z zaskoczenia powiedziałam, że dom jest niewykończony.
Kilka tygodni później siostra zadzwoniła ponownie.
– Kiedy możemy przyjechać? – zapytała od razu.
– Nigdy! Nie masz nic wspólnego z tą działką. Wybrałaś mieszkanie, to była twoja decyzja.
– Ale przecież dałam ci część pieniędzy za nie.
– Dokładnie wiesz, że byłam stratna na tym podziale. Mieszkanie było bardziej wartościowe niż ta zapuszczona działka na końcu świata, nawet te pieniądze, które łaskawie mi dałaś, nie wyrównały różnicy.
– Nic ci nie usiałam dawać, zrobiłam to z czystej dobroci! – krzyczała w słuchawkę, – jeszcze przyjdziesz do mnie, przypomnę ci tą sytuację – syczała i rzuciła słuchawką.
Skąd pomysł, że przyjdę do niej po pomoc? To właściwie ona wszystko zepsuła! Gdyby zadzwoniła i poprosiła o wizytę z dziećmi, mogłabym się zgodzić. Ale zaczęła mnie atakować i prowokować konflikt, jakbym jej coś była winna.
Co mam robić?