Nie mogę nazwać siebie osobą przewrażliwioną czy drażliwą, ale słowa mojej mamy, które padły podczas naszej ostatniej kłótni, głęboko zapadły mi w pamięć.
Z mężem wychowaliśmy się w zwyczajnych, robotniczych rodzinach, nie mamy bogatych krewnych. Z okazji naszego ślubu nikt nie podarował nam mieszkania, samochodu czy podróży, jak to bywa w zamożniejszych rodzinach. Obecnie oboje dużo pracujemy, często bierzemy dodatkowe zlecenia, by szybciej uzbierać odpowiednią kwotę na wkład własny i wziąć kredyt hipoteczny. Rodzice męża rozumieją naszą sytuację i czasami nam nawet pomagają, a moja mama zachowuje się zupełnie inaczej.
Mama nie pracuje. Przeszła na emeryturę, jak tylko skończyła 55 lat, miała taką możliwość ze względu na pracę w szkodliwych warunkach. Choć z jej zdrowiem wszystko w porządku, a praca nie była ani ciężka, ani stresująca, mogła jeszcze pracować.
– Odpracowałam swoje, więcej nie chcę – powiedziała mama.
Jako nowe zajęcie mama wybrała sobie telewizję. Całe dnie oglądała programy o tym, jak żyją emeryci w zachodniej Europie i jak spędzają starość na podróżach po świecie. Ponieważ z emerytury w wysokości 2 tys. złotych nie można wiele zwojować, zdecydowała, że ja powinnam pomóc spełnić jej kaprys.
– Mamo, przecież wiesz, że nie mamy zbędnych pieniędzy. Od ślubu nawet na wakacjach nie byliśmy, oszczędzamy na mieszkanie – przypomniałam jej.
Mama jakby się uspokoiła i przestała mówić o podróżach. Ale potem zrozumiałam, że tak naprawdę zmieniła taktykę.
Po tamtej rozmowie, nagle na mamę spadła seria nieszczęśliwych zdarzeń: raz zachorowała i prosiła o pieniądze na drogie lekarstwa i witaminy, innym razem zepsuła się jej lodówka i trzeba było jechać kupić nową, potem zbiła telefon, zepsuła się pralka… Oczywiście na naprawę tych wszystkich nieszczęść mama prosiła o pieniądze od nas, a odmówić w takich sprawach było niezręcznie, bo mama miała małą emeryturę i sama nie mogłaby pokryć takich dużych wydatków.
Pewnego dnia dowiedziałam się od sąsiadki mamy, że moja mama wyjechała na wakacje do Egiptu. Chwaliła się przyjaciółkom, że jedzie na 14 dni, hotel pięciogwiazdkowy, all inclusive. Nie mogę nawet opisać mojego szoku, kiedy to usłyszałam.
Dzwonienie do niej teraz było bezcelowe, poczekałam na jej powrót i poszłam do niej po wyjaśnienia.
– Mamo, jak mogłaś? Wiesz, że odmawiamy sobie wszystkiego, by zaoszczędzić każdą złotówkę, a ty tak bezwstydnie nas okłamujesz, a potem wyjeżdżasz za nasze pieniądze?
Ona nawet nie próbowała się bronić ani zaprzeczać, że byliśmy sponsorami jej wczasów.
– Właściwie to dzieci, po to są, żeby pomagać rodzicom – oświadczyła mama.
– Ja nie odmawiam ci pomocy, ale to już jest bezczelność! Przecież nie głodujesz, zawsze chodzisz w dobrych ubraniach, masz wszystko, co potrzebne. Pomagam ci, gdy trzeba, przynoszę jedzenie! Po prostu cały czas mnie okłamywałaś i wyłudzałaś ode mnie pieniądze! Jak mam ci teraz ufać?
Już wtedy uraziły mnie jej słowa, ale po następnych wypowiedzianych przez mamę, straciłam mowę.
– Aniu, wiesz po co ja cię urodziłam? Na pewno nie po to, by na emeryturze pracować! Czy chcesz, żebym pracowała do śmierci? Też chcę trochę dla siebie pożyć, zobaczyć świat. Przez całe życie pracowałam na ciebie, teraz twoja kolej.
Wybiegłam z mieszkania mamy jak oparzona. Bardzo mnie zabolało takie zachowanie. W dzieciństwie mama nigdzie mnie nie zabierała, tylko do cioci na wieś jeździliśmy, a teraz twierdzi, że powinnam ją gdzieś zabrać!
Po tym incydencie mama i ja już dawno nie rozmawiałyśmy. Ani ja do niej nie dzwonię, ani ona do mnie też. Teraz absolutnie nie mam ochoty jej w żaden sposób pomagać.