Od roku z moją żoną mieszkamy w Niemczech. Mój tata oraz siostra mieszkają w domu na wsi razem z moją macochą. Jeśli mam być szczery, nigdy nie darzyłem sympatią macochy, pewnie dlatego, że niedługo po śmierci mamy, tata z nią zamieszkał, a dla mnie było to zbyt szybko.
Moje relacje z nową rodziną ojca były przyzwoite. Macocha to całkiem miła i dobra kobieta, ale w pewnym momencie zaczęła moją siostrę traktować z przesadną nadopiekuńczością. Starałem się coś zrobić, ale niedługo później wziąłem ślub, wyjechałem i straciłem kontrolę nad tym, co dzieje się w domu.
Niedawno macocha zadzwoniła do mnie:
– Cześć! Co u Was? Jak tam zakup nowego samochodu? – zapytała
– Wszystko w porządku, dziękuję. Zebraliśmy już prawie całą sumę, w ciągu kilku miesięcy będziemy mogli go kupić. A co u Was? Jak ma się moja siostra? Czy wybrała już studia albo zdecydowała się na pracę? – zainteresowałem się.
– O tym chciałam z Tobą porozmawiać. Nie jesteśmy zbyt zamożni, a Twoja siostra wzięła ostatnio pożyczkę. Całą sumę miała przeznaczyć na jakieś dodatkowe kursy, ale kupiła sobie trochę nowych ubrań i pieniądze szybko się rozeszły – macocha była bardzo zaniepokojona.
– Cóż, moja siostra powinna już dawno dorosnąć. Co to za pomysł, by zaciągać pożyczkę, gdy nie ma się pracy?! – odparowałem
– Zgadzam się. Jest lekkomyślna, ale nadal jest twoją siostrą. Pomóż jej spłacić pożyczkę, dla Ciebie pięć tysięcy to nie tak wiele. Samochód i tak kupisz, ale trochę później – lamentowała przez telefon.
– Czego ją to nauczy? Na pewno nie odpowiedzialności! – byłem przeciwny rozwiązywaniu problemów za siostrę. Jest już dorosła.
– Masz rację, ale nie mamy czym za nią zapłacić. A z kupnem samochodu można poczekać – nalegała macocha.
– Nie, to nie jest w porządku! Proszę, przestańcie ją rozpieszczać i rozwiązywać jej problemy, ma dwadzieścia lat, nie jest już dzieckiem – zdenerwowałem się. – Wyślijcie ją w końcu do pracy. Niech zrozumie, co to znaczy wziąć odpowiedzialność za swoje czyny – dodałem.
Pożegnaliśmy się i nie minęło nawet pół godziny, a napisała do mnie siostra. Pisała takie rzeczy, że nie mogłem uwierzyć, że to bliska mi osoba. Nie spodziewałbym się takiego okrucieństwa płynącego w słowach nawet od obcej osoby. Zawsze robiłem dla niej wszystko, ale odkąd zmarła mama nasz kontakt drastycznie się popsuł, a winę za to ponosi częściowo macocha, która pozwoliła mojej siostrze na życie w beztrosce i braku poczucia odpowiedzialności.
Myślicie, że powinienem się ugiąć i jej pomóc? Przecież dla mnie to też jest spora suma. Sam pracuję, zarabiam na siebie, a moja siostra wiecznie żąda, żeby jej pomagać. A jak odmówiłem, to potraktowała mnie jak najgorszego wroga. Co robić? Poradźcie, proszę.