Nigdy nie myślałem, że będzie na mnie ciążył obowiązek pomagania wszystkim swoim krewnym, kiedy tylko mają problemy finansowe. Zaraz po swoich osiemnastych urodzinach poszedłem do pracy. Zaczynałem od zera, często mną gardzono i wysyłano do najgorszych zajęć, ale po trzech latach kieruję już przy małej budowie. Jestem młodym chłopakiem, a już osiągnąłem naprawdę dużo – jestem z tego dumny.
Moja starsza siostra natomiast prowadzi nieco inny tryb życia. Żyje na zasiłkach i częstych pożyczkach ode mnie. Zawsze starałem się jej pomóc, ale zdałem sobie sprawę, że ona nie robi nic, aby zmienić swoją sytuację.
Pewnego wieczoru, gdy przyszła do mnie z prośbą o kolejną pożyczkę, miałem już dość. Odmówiłem i powiedziałem, że nie będę dłużej wspierać jej lenistwa. Była zdziwiona, ale to zdziwienie w jedną chwilę obróciło się w złość. Próbowałem wyjaśnić, że to dla jej własnego dobra, ale nawet nie chciała słuchać.
Matka, która była świadkiem tej sceny, niespodziewanie stanęła po stronie siostry. Pokłóciła się ze mną, twierdząc, że powinien pomagać siostrze, bez względu na wszystko. Mało tego, zaczęła mówić, że powinienem dołożyć się do zakupu nowych mebli do domu rodzinnego, choć nie mieszkam tam już od kilku miesięcy.
W złości wyszedłem trzaskając drzwiami. Naprawdę nie potrafię zrozumieć, jak mogą tak mnie traktować. Nie jestem bankomatem, tylko ich rodziną…
I to nie jest tak, że szkoda mi pieniędzy, po prostu nie lubię, gdy ludzie siedzą i czekają, aż coś spadnie z nieba. Powiedziałem, że odmawiam dla dobra siostry, zależy mi na jej losie. Teraz już po całej rodzinie rozeszła się plotka, że jestem taki młody, a chciwy. Nawet zadzwonił do mnie dziadek, mówiąc że nie powinienem zapominać o rodzinie i należy pomóc im w potrzebie. A przecież to moi bliscy odwrócili się ode mnie. Nie żałuję tej decyzji; dobrze mi się powodzi, zarabiam i odkładam na przyszłość, ale marzę o tym, by rodzina też to rozumiała.