Mam tylko jedno dziecko, córkę. Moja żona i ja zawsze otaczaliśmy ją troską, bo pojawiła się w naszym życiu bardzo późno, tak naprawdę w ostatniej chwili, kiedy myśleliśmy, że na pewno już nie zostaniemy rodzicami.
Córkę zawsze rozpieszczaliśmy. Nie znała granic, co później przyniosło skutki. Pracowaliśmy bez przerwy, aby zapewnić jej dobre życie i studia. W końcu córka przeprowadziła się do miasta na studia i rozpoczął się jej nowy etap w jej życiu, czyli imprezy, zakupy…
Co dwa tygodnie wysyłałem żonę pociągiem z paczkami dla córki. Moja małżonka zawoziła jej przetwory, warzywa… Wszystko, co mogliśmy jej dać…
Pewnego dnia żona wróciła z grobową miną. Wystraszyłem się, jak tylko zobaczyłem ją w drzwiach. Od razu zaczęła mówić.
– Nasza córka jest w ciąży, ale planuje oddać dziecko do domu dziecka. Powiedziałam jej, że matki są gotowe oddać życie za swoje dzieci, a ona tak bezwstydnie chce pozbawić niewinne dziecko rodziny? – wyrzuciła z siebie żona, ledwie powstrzymując łzy. – Ale z drugiej strony… Jest młoda, powinna mieć czas, by ułożyć sobie życie, a nie od razu lądować w stertach pieluch i butelek – dodała.
Kiedy urodziła się moja wnuczka, pojechałem do miasta, zaopatrzyłem się we wszystko, co było potrzebne, a wcześniej dogadałem się z sąsiadem, że zajmie się domem. Ze wszystkim przygotowanym, pojechałem do mojej małej wnuczki.
Moja żona myślała, że przekonała mnie, aby nie zabierać wnuczki ze sobą, ale była w błędzie. Podarłem w obecności ordynatora pismo córki z informacją, że chce zrzec się dziecka, zabrałem wnuczkę i miałem nadzieję, że w córce kiedyś obudzi się instynkt macierzyński i przyjedzie do nas. Pomyliłem się.
Dwa lata później córka wyszła za mąż, a na ślub zaprosiła tylko matkę. Tymczasem ja opiekowałem się wnuczką. Po kilku miesiącach okazało się, że córka znowu jest w ciąży, a moja żona postanowiła zaraz po narodzinach spakować walizki i na kilka miesięcy przeprowadzić się do córki.
Zrobiła to z dobrego serca i przekonuje mnie, że młoda matka będzie potrzebowała sporo pomocy. Ale co z jej pierwszym dzieckiem? Już o nim zapomniała, gdy tylko na horyzoncie pojawiło się kolejne?
Zostałem sam jak palec z małym dzieckiem. Radzę sobie, choć mam już swoje lata. Chciałbym odpocząć, ale opieka zabiera mi sporo czasu i sił. Dziecko jest coraz bardziej aktywne, potrzebuje zdrowego rodzica, a nie dziadka, który co kilka kroków musi przystawać, by zaczerpnąć powietrza.
Mam za złe żonie, że zostawiła mnie i wspiera naszą córkę, kiedy tej należy się kubeł zimnej wody na głowę. Od samego początku była za córką, wiem to. Nawet było jej to na rękę, że chciała oddać dziecko, tyle że ja na to nie pozwoliłem.
Patrzę na moją wnuczkę i kiedy nie mam już siły, to myślę sobie, że chyba tylko ja kocham ją na całym świecie. Wszystkim innym zawadza, a przecież niczym nie zawiniła.