Mam 70 lat. Na nic nie choruję, ogólnie czuję się dobrze. Wiecie, nie jestem przesądna, ale wydaje się, że ktoś rzucił na mnie urok! Nagle poczułam się źle, zemdlałam, a potem spędziłam prawie miesiąc w szpitalu. Podczas upadku złamałam nogę…
Po wyjściu ze szpitala, córka zabrała mnie do siebie. Zostałam u niej prawie pół roku. Po tym czasie zauważyłam, że zięć na mnie krzywo patrzy. Wracał z pracy zły, ostatnio nawet nie rozmawiał ze mną. Poczułam się nieswojo, bo nie lubię sprawiać problemów.
Powiedziałam córce, że chcę wrócić do domu. Zięć odpowiedział, że mogę zostać na zawsze, choć wiedziałam, że nie chce mnie widzieć w swoim domu. Spakowałam rzeczy i pojechałam do swojego domu. Ale tam czekała na mnie wielka niespodzianka.
Na dworze przy wejściu stały moje meble. Weszłam do domu, a tam siedział nieznajomy mężczyzna. Powiedział mi, że mój dom został sprzedany, a on go kupił. Zapłacił 100 tys. zaliczki, a resztę ma przekazać w przyszłym tygodniu u notariusza. Wszystko zrozumiałam. Zadzwoniłam do córki i kazałam jej natychmiast tutaj przyjechać.
Nie mogłam uwierzyć, że własna córka mogła tak postąpić? Czy ona nie ma sumienia?
W ciągu godziny córka z mężem stali przed moim domem Córka się wstydziła, prosiła o przebaczenie, a zięć podniósł głos, mówiąc, że jestem niewdzięczna. Wyobraźcie sobie to, ten bezczelny człowiek myślał, że powinnam mu być wdzięczna za to, że sprzedał mój dom bez mojej zgody.
Zażądałam opuszczenia mojego domu i kazałam córce zwrócić kupującemu jego pieniądze. Ale zięć stwierdził że już je wydał. Nie obchodzi mnie skąd wezmą pieniądze na spłatę ani jakie poniosą konsekwencje swoich czynów.
Jeśli będzie taka potrzeba, będę zeznawała w sądzie i wcale nie zamierzam ich bronić. Ja też zostałam oszukana. Pod przykrywką troski i zainteresowania, podsunęli mi dokumenty do podpisania, a następnie chcieli sprzedać mój dom i przywłaszczyć sobie pieniądze ze sprzedaży. Aż boję się pomyśleć, co byłoby dalej. Przypuszczam, że po sfinalizowanej transakcji, nie byłabym im już do niczego potrzebna i wylądowałabym na ulicy.
Ja wiem jedno: Już nigdy nikomu nie zaufam i nie opuszczę więcej swojego domu.