W swojej poprzedniej pracy głównie sprzątałam biura i myłam okna. Dyrekcja zatwierdziła mi elastyczne godziny pracy, więc mogłam jednocześnie studiować. W dzień chodziłam na zajęcia i pracowałam, a nocą przerabiałam stertę zadań. Byłam wyczerpana, ale nie miałam wyjścia. Moja mama miała udar i potrzebowała po wyjściu ze szpitala rehabilitacji. Ubezpieczenie NFZ pokrywało tylko podstawowe spotkania z fizjoterapeutą, a mama potrzebowała ich znacznie więcej.
Miałam wtedy dwadzieścia dwa lata i studiowałam psychologię. Pracą jako sprzątaczka zajmowałam się każdego dnia po południu. Przyjechałam na studia trzy lata temu. Moja mama zawsze marzyła, abym studiowała w wielkim mieście. Tak też postanowiłam. Nie miałam żadnych krewnych we Wrocławiu. Od początku chciałam pracować, żeby opłacić czynsz, bo stypendium nie było zbyt duże. Na początku wszystkie zarobione pieniądze przeznaczałam na siebie i swoje wydatki, ale po chorobie mamy oszczędzałam każdą złotówkę. Nie wychodziłam z przyjaciółmi, chodziłam wciąż w tych samych ubraniach, a w sklepach tylko polowałam na promocje.
Nikt z rodziny mi nie pomógł. Nie mogłam liczyć na wsparcie znajomych, ponieważ sami byli studentami. Zostałam sama.
Aż pewnego dnia na swoim koncie bankowym zobaczyłam dużą sumę pieniędzy. W tytule przelewu była informacja, że to na leczenie mamy. Tajemniczy dobroczyńca przelał dwadzieścia tysięcy złotych i nie zostawił po sobie żadnych śladów. Nie miałam pojęcia od kogo są te pieniądze, dane nadawcy były ukryte. Tak bardzo chciałam wtedy podziękować tej osobie, ale nie miałam ani cienia podejrzeń.
Kiedy dyrektor firmy przychodził do pracy, często pytał, jak się ma moja matka. Nie zwracałam na to szczególnej uwagi, bo myślałam, że robi to z grzeczności. Potem jednak, kiedy sprzątałam jego biuro, znalazłam notatkę z pełnym wyliczeniem kosztów fizjoterapii i leków. Uświadomiłam sobie, że to mój szef przekazał fundusze na leczenie.
Do tamtej pory nie sądziłam, że wśród nas mogą być tak pomocni i życzliwi ludzie. W najśmielszych snach nie przypuszczałabym, że ktoś pomoże tak bardzo obcej osobie. Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią, może da komuś nadzieję, że są jeszcze dobrzy ludzie wokół nas.