Marta pracowała zawodowo i mieszkała samodzielnie. Nie była zależna od rodziców, ale zawsze korzystała z ich wsparcia. Marta naprawdę pragnęła mieć dziecko. Zrozumiała, że nie chciałaby mieć go z nikim innym oprócz mężczyzny, z którym zaszła w ciążę. Jednak jedyny problem polegał na tym, że jej ukochany był już żonaty. Jego przekonania i wiara nie pozwalały mu opuścić rodziny, ale zawsze mówił, że jeśli Marta zdecyduje się urodzić, on je zaakceptuje i wspólnie je wychowają. Kiedy Marta powiedziała mu o swojej ciąży, jej ukochany cieszył się i zapewniał, że ich dziecko będzie miało wszystko, czego potrzebuje. Ale jej rodzice…
Matka i ojciec byli konserwatywnego pokolenia. Oprócz Marty mieli jeszcze jedną córkę, Annę, oraz syna, Marcina. Anna nie przepadała za dziećmi, ale wspierała siostrę. Marcin natomiast nie przejmował się tym wszystkim i prowadził swoje życie. Kiedy ojciec dowiedział się o ciąży (matka została poinformowana wcześniej), był zły. Jak mogła córka mogła być tak lekkomyślna i zdecydować się na dziecko bez męża? Według niego taka sytuacja była hańbą! Marta była nieugięta i postanowiła donosić ciążę, niezależnie od opinii swojego ojca. Wtedy on oznajmił, że nie chce znać ani Marty, ani swojego nienarodzonego wnuka, i że dla niego córka przestaje istnieć. Matka próbowała uspokoić męża, ale bezskutecznie. Zakazał wszelkich wzmianek o Marcie w swojej obecności.
Marta urodziła córkę, Zuzannę. Dziewczynka dorastała jako aktywne i urocze dziecko, z lokami i czarnymi oczami. Cała jej rodzina kochała ją bezgranicznie (oprócz dziadka, który nigdy nie widział swojej wnuczki i wciąż zaprzeczał jej istnieniu). Kiedy Zuzanna skończyła dwa lata, brat Marty, Marcin, postanowił się ożenić. Z tej okazji planowane było wielkie wesele.
Marta postanowiła nie uczestniczyć w uroczystości, aby nie zakłócać szczęścia brata, wiedząc, że ojciec będzie wściekły na jej obecność. Jednak Marcin, wbrew woli ojca, osobiście przyprowadził siostrę na wesele. W sali weselnej panował tłok i hałas, dzieci biegały tu i tam. Wśród nich wyróżniała się mała dziewczynka. Bez względu na to, jak bardzo dziadek starał się ignorować Zuzannę, nie mógł oderwać od niej wzroku. Uwielbiał dzieci bezgranicznie, a ta mała dziewczynka była jego pierwszą i jedyną wnuczką. Marta spoglądała co jakiś czas, by mieć córkę na oku. Kiedy odwróciła się pewnego razu, nie mogła uwierzyć własnym oczom: Zuzanna siedziała na kolanach dziadka i radośnie się bawiła, a on nie spuszczał wzroku z wnuczki przez całe wesele.
Był absolutnie oczarowany nią! Wszyscy goście szeptali i byli równie zaskoczeni jak Marta. Serce dziadka pękło, kiedy ujrzał swoją wnuczkę. Zrozumiał, że martwił się na próżno. W końcu tutaj było szczęście! Siedziała na jego kolanach i beztrosko się bawiła. Po zakończeniu wesela ojciec podszedł do córki i poprosił ją, aby została z Zuzanną u nich na noc. W ten sposób upadł nie do przebicia mur, nazwany dumą i hańbą.