Gdy Robert miał 7 lat, został oddany do domu dziecka. Ojciec odszedł od nich, gdy, Robert skończył 5 lat. Niedługo po tym jego matka poznała pewnego mężczyznę, któremu niedawno urodziła córkę. Borykając się z narodzinami młodszego dziecka i utratą pracy, uznała, że oddanie „na chwilę” syna do sierocińca to najlepsze rozwiązanie. Zapewniała Roberta, że się tylko tymczasowe. Że znowu będą razem, jak tylko sytuacja się poprawi.
Początkowo odwiedzała go co tydzień z prezentami i obietnicami, ale z czasem ich wizyty stawały się rzadsze – a w końcu ustały. Czując się porzucony, Robert zrozumiał, że musi być samodzielny i że jeśli chce coś w życiu osiągnąć, musi dać z siebie wszystko. Bardzo dobrze się uczył. Odniósł wiele sukcesów, szczególnie w naukach ścisłych, a jego atletyczna postura zapewniła mu miejsce w drużynie koszykówki.
Jego determinacja i ciężka praca przyniosły efekty. Zwyciężając w ogólnopolskiej olimpiadzie dostał indeks na prestiżowy uniwersytet. Po kolejnych sukcesach w zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, Robert odbył staż w międzynarodowej firmie, gdzie jego determinacja i talent zostały docenione i ostatecznie doprowadziły go na fotel dyrektora.
Robert emocjonalnie zdystansował się od swoich rodziców, prawie tak samo, jak oni to zrobili wiele lat temu. Mimo to, utrzymywał kontakty ze swoimi byłymi nauczycielami i hojnie wspierał dom dziecka, w którym dorastał.
Oczywiście jak to zwykle bywa, gdy osiąga się sukces, zaraz pojawiają się potrzebujący krewni. Nie inaczej było w przypadku Roberta. Jego matka i jej rodzina znaleźli się w kryzysie finansowym z powodu niespłaconych długów jego siostry. Z niewiadomego źródła zdobyli adres Roberta i pojawili się u niego w domu z prośbą o pomoc.
Mimo przeprosin i chęci przywrócenia rodzinnych więzi, Robert nie czuł nic do tych obcych, stojących u jego drzwi. Zgodził się jednak pomóc im tym razem, ale pod jednym warunkiem: musieli na zawsze zniknąć z jego życia i nigdy więcej nie próbować się z nim kontaktować.
Boleśnie uświadomił im, że jego marzenia o rodzinie zostały doszczętnie zniszczone w dniu, w którym przestali odwiedzać go w domu dziecka.