Gdy obie babcie dowiedziały się, że spodziewam się dziecka, rozpoczęła się między nimi walka. Kupiły wszystko dla przyszłej wnuczki: łóżeczko, wózek, ubrania, różnego rodzaju akcesoria. Doszło nawet do zabawek, ale w tym przypadku mój mąż i ja powstrzymaliśmy przyszłe babcie. Dziecko jeszcze się nie urodziło, a już miało zabawki na pięć lat do przodu. Po porodzie babcie codziennie do nas przychodziły. Byłam z tego zadowolona, ponieważ mogłam w ciągu dnia spokojnie się wyspać – po bezsennych nocach z powodu malucha. Ale potem z obu stron zaczęły padać porady. Teściowa mówiła, jak wychowywać dziecko, moja mama mówiła coś przeciwnego; nie słuchałam ani pierwszej, ani drugiej, tylko pytałam lekarzy o rady albo szukałam w Internecie. Ale była w tym jedna wielka zaleta.
Zdołałam wrócić do pracy zaraz po urlopie macierzyńskim. Babcie same zaoferowały, że będą mogły zająć się wnuczką. W ten sposób pomagałam mężowi. On spłacał kredyt hipoteczny, a ja zarabiałam na nasze utrzymanie. W tym czasie babcie po prostu cieszyły się spędzaniem czasu z wnuczką. Gdy córka zaczęła mówić, poprosiłam swoją mamę i teściową o spotkanie. Od razu postawiłam im warunek, żeby nie pytały wnuczki, którą babcię bardziej kocha. Nie należy naciskać na dziecko takimi pytaniami. Babcie były oburzone, ale potem się zgodziły. Minęło kilka lat, a one nadal walczyły o uwagę wnuczki.
Przed jej urodzinami rozmawialiśmy telefonicznie z teściową i wtedy moja córeczka postanowiła zaprosić babcię na urodziny. Po rozmowie teściowa natychmiast zadzwoniła do mojej mamy i poinformowała, że wnuczka zaprosiła ją osobiście i oficjalnie.
Wtedy moja mama zaczęła oczekiwać takiego samego zaproszenia dla siebie. Córka miała swoje zajęcia, nie miała czasu, więc później ja zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją. Przyjęła moje zaproszenie z chłodem.
W dniu urodzin córka przyjmowała gości, otrzymywała życzenia i prezenty. Wszyscy już siedzieli przy stole, tylko mojej mamy nie było. Zadzwoniłam do niej:
– Mamo, wszyscy już siedzimy przy stole, tylko Ciebie brakuje, gdzie jesteś?
– Jestem w domu, nie przyjdę.
– Ale dlaczego, co się stało?
– Mnie nie zaproszono oficjalnie.
– Jak nie zaproszono? Przecież mówiłam Ci kilka dni wcześniej.
– To Ty, a wnuczka nie zaprosiła, przecież ona jest solenizantką. Drugiej babci sama powiedziała.
– Mamo, to przecież dziecko. Ona też chce Cię zobaczyć, jak można się gniewać na małą dziewczynkę?
Mama przyjechała już na sam koniec, ale jej zachowanie bardzo mi się nie podobało. Tak czy inaczej, udało się uratować imprezę.