Po tym jak Marek i ja się pobraliśmy, przenieśliśmy się do jego domu rodzinnego. W tym samym budynku mieszkała również jego mama oraz babcia. Na początku nie zrozumiałam, dlaczego często przyjeżdżała do nas jego rodzina. Później teściowa wytłumaczyła mi, że to ich sposób na budowanie więzi rodzinnych. Rozumiem, że ważne jest spotykanie się z rodziną, ale dlaczego zawsze to musi odbywać się u nas? Nigdy nie zasiadamy do pustego stołu, a to przecież stały wydatek. Czasem mam wrażenie, że przychodzą tylko po to, żeby zjeść coś dobrego.
Nigdy nie zdarzyło im się przywieźć choćby jednego dania, zawsze liczą na to, że wszystko będzie czekało gotowe na stole. Przywożą jedynie słodycze dla babci. My z kolei odwiedzamy ich tylko od czasu do czasu, przeważnie podczas większych świąt i to tylko wtedy, kiedy zostaniemy zaproszeni i zawsze przynosimy choćby sałatkę albo ciasto, ale dla nich to ewidentny problem, żeby się odwdzięczyć tym samym.
Kilka razy nawet próbowałam uciec z domu na weekend, żeby uniknąć tego obowiązku, ale teściowa zawsze wcześniej mnie prosiła, abym przygotowała jakieś dania, żeby było co podać gościom.
Chciałabym też wspomnieć o naszych sąsiadach, którzy codziennie gromadzą się pod swoim domem na ławce. Ich rozmowy słychać nawet przez zamknięte okna – dzieci potrafią się tak wydzierać, że aż głowa boli. Nie należę do spokojnych osób i to wszystko jest dla mnie nie do zniesienia. Nie raz zwracałam im uwagę, ale tylko się śmieją i otwierają usta jeszcze szerzej. Twierdzą, że nie widzą w tym nic złego i że to normalne dla ich rodziny. Pewnego razu nie wytrzymałam i poszłam do księdza, żeby może on im wyjaśnił zasady współżycia sąsiedzkiego. Nie wiedziałam, że to jego krewni…
Poradźcie mi, proszę, jak się uwolnić od uciążliwych krewnych i głośnych sąsiadów? Martwię się, że jeśli powiem wprost o co mi chodzi, to może wybuchnąć awantura, a moje relacje z teściową się zepsują. Markowi podobają się takie rodzinne spotkania i pewnie między nami też będzie napięcie, gdy przyznam się, że mam dość spędzania weekendów w ten sposób. Ale czy mam prawo, jako synowa, narzucać im swoje zasady?