Mama jest na emeryturze i przez ponad 30 lat mieszkała z mężczyzną, który nie jest naszym biologicznym ojcem. Przeprowadziła się do niego z małymi dziećmi. Ja i mój brat już dorośliśmy i mamy własne rodziny. Spędziliśmy całe dzieciństwo z ojczymem i uważaliśmy go za ojca. On również ma syna w naszym wieku. Nigdy się nie spotkali od czasu rozwodu z jego matką. Nasza mama ma 60 lat, a ojczym jest o 10 lat starszy. Z wiekiem coraz trudniej jest mu chodzić, a mama się nim opiekuje. Zawsze dobrze się dogadywali i wspólnie podejmowali decyzje.
Ostatnio jednak, w kwestii niezwykle istotnej, ojczym zdecydował samodzielnie, nie konsultując się z nami. Swoje mieszkanie, które zostało wyremontowane przez naszą mamę, zapisał w testamencie swojemu synowi.
W zeszłym tygodniu mama przyszła do mnie i wyglądała na zaniepokojoną. Kiedy mój mąż i dziecko wyszli na dwór, otworzyła się na rozmowę. Zapytała, czy przyjmę ją, gdyby coś się stało. Zaśmiałam się, pytając, czy planują się rozstać na starość. Okazało się, że ojczym pokazał jej świeże dokumenty, które nie były dla niej zrozumiałe – czy to był testament, czy darowizna. W każdym bądź razie, ojczym przeprosił ją za pozostawienie jej bez domu, ale mieszkanie zapisał swojemu biologicznemu synowi.
Oczywiście, mama nie zostanie bez dachu nad głową – zarówno ja, jak i mój brat, bardzo ją kochamy i zawsze możemy jej pomóc. Lecz nie dziwi mnie fakt, że mama czuje się zdradzona. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że stanie się coś takiego. Mieszkali razem przez ponad 30 lat i nagle nastąpił taki cios. Ja także uważam to mieszkanie za swój rodzinny dom. Żyliśmy tam od wczesnego dzieciństwa. Nigdy nie przyszło mi na myśl, że ojczym pamięta o swoim synu. Gdzie on teraz jest? Kim jest? Może jest zabezpieczony finansowo i nie potrzebuje tego mieszkania?
Ojczym zawsze uważał nas za swoje dzieci.
Brat również był bardzo zaskoczony tą nowiną. Choć ja się z tym pogodziłam, on namawia mamę, aby poszła do sądu i walczyła o swoje prawa. Może można coś zrobić?
Jak powiedzieć starzejącemu się ojczymowi, że źle robi? Może to jakaś starcza niestabilność emocjonalna? Nie wiem, co zrobić – żal mi mamy.