Rozwiodłam się z pierwszym mężem i od razu znalazłam drugiego. Tylko mojej córce z pierwszego małżeństwa nowy tata wcale się nie spodobał. Córka ciągle się z nim kłóciła, nie mogła być w domu, kiedy on do nas przychodził. Gdy drugi mąż wprowadził się do mnie, córka oznajmiła, że teraz będzie mieszkać ze swoim biologicznym ojcem. Wiedziałam, że mojemu pierwszemu mężowi było wtedy ciężko. Sam ledwo dawał radę płacić za swoje skromne mieszkanie, a tu jeszcze córka do niego wprowadza się. Ale jakoś sobie radzili; wtedy córka praktycznie nie utrzymywała ze mną kontaktu. Teraz jest dorosła, ukończyła uniwersytet i zaczęła pracować w swoim zawodzie.
Mieszka w mieszkaniu swojego chłopaka, a dokładniej narzeczonego. Planują wziąć ślub za pół roku i teraz oszczędzają pieniądze. Byłam tak szczęśliwa, że córka znowu pojawiła się w moim życiu, a tym bardziej z taką radosną nowiną. Bardzo chciałam jej pomóc z weselem: wiedziałam, że marzy o pięknej sukni i dużym torcie, o eleganckiej restauracji. Ale zaoszczędzonych pieniędzy starczyłoby tylko na skromną uroczystość. Powiedziałam córce, że mam oszczędności i chcę jej je wszystkie podarować w prezencie. Była tak szczęśliwa; potem siedziałyśmy, długo się przytulałyśmy, a nawet płakałyśmy.
Było mi tak wstyd, że przegapiłam kilka lat jej życia, bo skupiłam się na budowaniu nowego związku; ale teraz pojawiła się szansa wszystko naprawić.
Tylko mojemu drugiemu mężowi nie podobała się idea, by oddać córce wszystkie moje oszczędności. Oszczędzaliśmy na wycieczkę do Tajlandii, a teraz okazuje się, że wszystkie pieniądze pójdą na wesele.
Próbowałam mu wytłumaczyć, że wesele to bardzo ważna uroczystość, to najpiękniejszy dzień w życiu, który zdarza się raz. Ale on jest stanowczo przeciwny, żeby jej dać pieniądze, więc się pokłóciliśmy. Wciąż jest obrażony i na nią, i na mnie.
Niech się obraża. A ja i tak zrobiłam swoje i przekazałam pieniądze mojej jedynej córce.