Z moim mężem przez kilka lat oszczędzaliśmy pieniądze i w końcu kupiliśmy mieszkanie w stolicy. Następnego dnia, kiedy już mieliśmy iść spać, przyszła do nas siostra z dzieckiem i walizką.
Niedawno z mężem kupiliśmy mieszkanie w stolicy. To nie było łatwe, kilka lat przez przed tym mieszkaliśmy w wynajmowanych mieszkaniach, dużo pracowaliśmy i oszczędzaliśmy pieniądze.
Gdy moi krewni dowiedzieli się, że zakupiliśmy mieszkanie, zaczęli kolejno odwiedzać nas w domu, dokładnie przyglądając się apartamentowi.
– Nie powinniśmy im było mówić – westchnął mój mąż. – Wcześniej nie było takiego napływu, żyliśmy spokojnie.
– To nie ja, to mama.
A następnego dnia, wieczorem, kiedy już mieliśmy iść spać, niespodziewanie dzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stała moja siostra z dzieckiem na rękach i walizką. Uśmiechnęła się szeroko do mnie, choć jej uśmiech nie był hollywoodzki. Brakowało jej co najmniej dwóch zębów.
– Cześć siostra! – Wręczyła mi dziecko i przecisnęła się do środka. – Poznaj nowych mieszkańców! Jak tylko dowiedziałam się, że kupiliście mieszkanie, od razu zrozumiałam, że to mój szczęśliwy bilet! Trzeba zapisać Diankę do przedszkola i mnie, żeby znaleźć normalną pracę. A potem wszystko będzie prostsze! Znajdę jakiegoś przystojniaka z mieszkaniem, rzucę go na kolana swoją nieziemską urodą i… – Tak, na pewno go rzucisz. -Z niepewnością spojrzałam na jej rajstopy w tygrysie wzory.
– Co?
– Nic, kontynuuj. Rzucisz go na kolana i co?
– I przeniosę się do niego! Więc jutro nie idź do pracy, posiedzisz z Dianą, a ja pójdę zobaczyć miasto! Och, jak dobrze nam będzie! Siostra otworzyła lodówkę, wyjęła kiełbasę i zaczęła ją radośnie jeść.
-O, macie też jogurt. Diana, chcesz jogurtu? Wszystko już wymyśliłam…
Wtedy do pokoju wszedł mój mąż. Zdziwiony spojrzał na siostrę, na mnie, na walizkę, na dziecko, a potem znowu na mnie. Lekko opuściłam ramiona.
– Teraz oszalała, czy to jest wrodzone i ma to od dziecka?
– Wydaje się, że wrodzone.
– Rozumiem.
– Tomek, cześć! Co tam szeptacie?! – oburzyła się siostra.
Tomek chwycił ją pod pachy, wyprowadził za drzwi, wręczył dziecko i walizkę, i bez zbędnych słów zamknął drzwi przed jej nosem. Przez drzwi słuchaliśmy jeszcze przez dwie godziny wulgarnej leksyki, przekleństw i wyzwisk. Kilka wypowiedzi nawet zapisaliśmy, żeby je zapamiętać i wykorzystać. Rano zadzwoniła do mnie mama, oświadczyła, że jestem niewdzięczną suką, że nie mam rodziny.
Szczerze mówiąc, nie była to dla mnie duża strata.