Nasze małżeństwo pękało w szwach. Planowaliśmy rozwód, ale jakoś nie mogliśmy się za to zabrać. Nie było jasnych powodów — po prostu wszystkie pozytywne uczucia między nami zgasły, pozostawiając tylko bolesną obojętność. Gdy rzeczy się psują, ludzie próbują je naprawić zanim je wyrzucą. Ale w przypadku relacji jest dokładnie odwrotnie: zepsute relacje jeszcze bardziej się psują, gdy strony zaangażowane nie rozmawiają o problemach ani nie identyfikują ich przyczyn.
To dokładnie nasza sytuacja.
Mieliśmy dorosłą córkę — piękną i mądrą, która była na trzecim roku studiów. Mieliśmy również nowy prywatny dom, który zbudowaliśmy od podstaw. Wydawałoby się, że będziemy po prostu żyć i cieszyć się życiem. Ale nie! Coś było nie tak… Spaliśmy w oddzielnych pokojach, prawie nie rozmawialiśmy i nawet jedliśmy w różnych czasach, aby unikać skrzyżowania się naszych dróg w kuchni.
Pewnego dnia nasza córka planowała wyjechać na wakacje z przyjaciółmi, a mój mąż i ja mieliśmy swoje plany — on miał iść na ryby z kolegami, a ja do przyjaciółki na działkę.
Byłam u przyjaciółki, kiedy dostałam od męża wiadomość na portalu społecznościowym z tajemniczymi słowami: „Wróć szybko do domu, musimy porozmawiać!” Myślałam, że już złożył papiery rozwodowe i zamierza mnie o tym poinformować. Zebrałam się na odwagę, wezwałam taksówkę i wróciłam do domu.
Przy wejściu do domu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Płatki róż i świeczki były rozrzucone na podłodze, prowadzące do naszej sypialni na piętrze. Tam czekała na mnie kolejna niespodzianka — balony wypełnione helem na suficie i więcej płatków róż na łóżku. Cały pokój był wypełniony aromatycznymi świeczkami, grała miła muzyka, a zasłony były zaciągnięte, pozostawiając tylko przytłumione światło od świec. Stałam w osłupieniu.
Kiedy tak stałam, mój mąż wszedł do pokoju ze zdziwioną miną. Słowa były zbędne — po prostu rzuciłam się mu na szyję. Nie mieliśmy takiego wieczoru od czasów, kiedy się poznaliśmy.
Następnego ranka do drzwi zadzwonił kurier i wręczył nam bilety na tygodniowy odpoczynek w hotelu nad morzem. Zaczęłam zasypywać męża słowami podziękowań i wyznań miłosnych. On odpowiedział na moje wyznania tym samym, ale nie rozumiał moich podziękowań. Do tej pory nie wiemy, kto zorganizował całą tę imprezę. Opcji było wiele: przyjaciel męża, moja przyjaciółka, jego brat, mój brat — wszyscy zaprzeczali swojemu udziałowi.
***
„Nie mogłam znieść ciągłych kłótni rodziców,” mówi Sara, córka pary. „Są dorosłymi ludźmi, ale zachowują się jak małe dzieci, które boją się wyrażać swoje uczucia, nawet te negatywne. Musiałam odłożyć wakacje z przyjaciółmi, pożyczyć pieniądze od przyjaciół i krewnych na bilety dla rodziców i spędzić dwie godziny na układaniu wszystkich dekoracji z przyjacielem. Na szczęście rodzice nie mają haseł na swoich laptopach, a ich profile społecznościowe są zawsze otwarte.
Może dzieci są prawdziwymi aniołami na ziemi? Może od nich zależy nasze szczęście?”