— Oj, ile to się namęczysz z nimi — bardzo często musiała słyszeć te słowa. Ileż to razy przewinęły się przez całe życie, a ona nie mogła nikomu opowiedzieć o swoim smutku. Ludzie rzadko wyrażają to słowami. Anna nigdy nie wyróżniała się urodą, wśród swoich czterech sióstr była zdecydowanie najmniej atrakcyjna.
Pulchna, z delikatnymi rysami twarzy, ale z bardzo dobrym, otwartym sercem. Wszystkie siostry wychodziły za mąż wcześnie, rozjechały się po różnych miastach, założyły rodziny i prowadziły szczęśliwe życie małżeńskie.
Tylko nie Anna. Z każdym rokiem mijała jej wiara, że spotka kiedyś odpowiedniego mężczyznę do założenia rodziny. A w jej otoczeniu już nikomu się to nie wydawało możliwe. Anna cieszyła się, spędzając czas ze swoimi siostrzeńcami, którzy przyjeżdżali na wakacje na wieś.
Po tym jak siostry się rozeszły, Anna pozostała sama w rodzinnym domu i prowadziła gospodarstwo. Trzymała kury i kozy, sprzedawała jaja i mleko.
Sadziła warzywa i zioła, zbierała plony i wysyłała je do rodziny, by mogli cieszyć się świeżymi produktami. Jej chleb, wypiekany wedle specjalnej receptury, cieszył się dużym uznaniem. Anna żyła tak, nigdy nie skarżąc się i pokornie akceptując swoje życie.
Ale jak mówią, człowiek snuje plany, a los decyduje po swojemu. I tak się stało. Pewnego lata do domu na sąsiedniej ulicy wprowadzili się pracownicy, którzy w pobliskim mieście budowali nową halę produkcyjną. Okazało się, że w gospodarstwie Anny też było wiele prac do wykonania – trzeba było naprawić dach na stodole, wymienić rurę w domu i zająć się innymi, drobnymi naprawami.
W niewielkiej wiosce trudno było znaleźć pomoc męskich rąk, dlatego Anna świetnie opanowała obsługę narzędzi i potrafiła radzić sobie z różnymi pracami. W jeden z wolnych dni, jeden z mężczyzn zgodził się pomóc Annie przy wymianie dachu i tak zaczęła się ich znajomość, a później podjęli decyzję, że zaczną razem żyć.
Mężczyzna był rozwiedziony, nie miał dzieci. Gdy Anna miała trzydzieści dziewięć lat, w końcu wyszła za mąż i była przeszczęśliwa, a w wieku czterdziestu jeden lat urodziła pierwsze dziecko. Radzili sobie z rodzicielstwem doskonale, cieszyli się, że w końcu doczekali się potomstwa. Przez dwadzieścia lat dzielili radości i troski.
Obecnie starsza córka jest już dorosła i wyszła za mąż, a Anna wraz z mężem z niecierpliwością oczekują narodzin wnuków. Dziadek już zbudował w ogrodzie nowy plac zabaw, nie ma potrzeby opowiadać, że potrafi wiele różnych rzeczy.
— Jesteś zmęczona, moja droga? — pyta ją, przytulając każdego wieczora.
— Trochę. — odpowiada Anna uśmiechając się, a jej twarz rozjaśnia się za każdym razem. I nigdy nie czuje się mało atrakcyjna – bo jak można czuć się źle, kiedy ktoś tuli cię czule i mówi „moja droga”?