Od najmłodszych lat, aż do niedawna, byłem osobą, której zupełnie nie obchodziło życie innych i nawet nie zamierzałem tego zmieniać. Nigdy nie interesowały mnie cudze problemy czy sukcesy, miałem dosyć własnych. Zainteresowanie, jak się mają inni, mogłem okazywać jedynie w swojej rodzinie. Poza tym, jeśli nikt nie prosił mnie o to, nie wtrącałem się w cudze życie: nie przeszkadzałem i nie pomagałem innym. Dopiero niedawno zdarzyło się coś, co skłoniło mnie do nieco innego spojrzenia na świat.
Po tym przypadku niemal dostałem paranoi: a co, jeśli ktoś z moich bliskich potrzebuje pilnej pomocy?
To był najzwyklejszy sobotni dzień. Siedziałem w domu, oglądałem telewizję i szykowałem się na spędzenie całego dnia w domu, jak prawdziwy introwertyk w swojej strefie komfortu, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Było to dziwne, bo nie spodziewałem się gości. Otworzyłem drzwi, a tam moja kuzynka, z ogromnym siniakiem pod okiem, którego chowała pod okularami.
Przyszła do mnie z torbą pełną swoich rzeczy i poprosiła, abym pozwolił jej zostać chociaż na parę dni, ale powiedziałem, że może zostać u mnie, ile tylko chce. Dopiero wieczorem dowiedziałem się, że była ofiarą przemocy domowej, a jej mąż nawet nie pozwalał jej korzystać z telefonu, więc nikt o tym nie wiedział. Tego dnia uciekła potajemnie z domu. Następnego dnia, za moją namową, kuzynka zdecydowała się pójść na policję. Jej mąż został zatrzymany, a sprawa trafiła do sądu.
Jej, już były mąż, dostał zakaz zbliżania się do niej, a kuzynka wróciła do domu, spokojna i bezpieczna.