Zawsze byłam bardzo nieśmiała, sama bardzo się krępowałam, żeby się z ludźmi zapoznać, więc wcale nie dziwne, że to ojczym mnie zapoznał z przyszłym mężem. Po prostu chciał się mnie pozbyć z mieszkania, dlatego znalazł Wojtka. Wojtek był synem jego kolegi. Też był nieśmiały, więc znaleźliśmy wspólny język. Wkrótce wzięliśmy ślub i zorganizowaliśmy skromne wesele. Wojciech pracował jako ochroniarz w supermarkecie i zarabiał niewiele, dlatego nie było możliwości wynajęcia osobnego mieszkania, więc zamieszkaliśmy z jego mamą.
Niedługo potem zaszłam w ciążę. Podczas badania ultrasonograficznego okazało się, że spodziewam się bliźniąt. Ta wiadomość nieco przestraszyła Wojtka. Gdy maluchy się pojawiły, nie brał udziału w ich wychowaniu. Teściowa też nie ingerowała. Musiałam sama zajmować się dwójką dzieci. Było to naprawdę trudne. Po pół roku, zmęczona ciągłym płaczem dzieci, teściowa zdecydowała się nas wyrzucić z mieszkania. Zadzwoniła do mojego ojczyma i poprosiła go, żeby nas zabrał. A Wojtek został z matką.
Ojczym nie był zbyt zadowolony z tej perspektywy. Mama też nie była zachwycona, że dwa niemowlaki będą cały czas w domu. Uznali, że lepiej będzie, jak wezmą babcię ze wsi do siebie, a mnie umieszczą w jej starym domu. Powiedzieli tylko, że będą się starali pomagać nam finansowo. Musiałam sobie radzić sama, nikt mi nie pomagał. Łatwiej się zrobiło, gdy dzieci poszły do przedszkola. Wtedy pojawił się Wojtek i zaczął przepraszać, mówiąc, że zdał sobie sprawę ze wszystkiego. Wygnałam go, nawet nie chciałam słuchać jego wyjaśnień.