Wyszłam na dwór, przerażona krzykiem teściowej. Sąsiedzi również ją usłyszeli i podbiegli. Nie mogłam uwierzyć, że krzyczała na mnie. Po wszystkim, co dla niej zrobiłam, jak mogła tak się zachować?
W końcu wykrzyczała, że jestem leniwa i nie chce mnie więcej widzieć. Cicho wróciłam do domu, spakowałam swoje rzeczy i z synem wyszłam z domu. Trzy dni później zadzwoniła do mnie. Nie chciałam z nią rozmawiać, ale uparcie dzwoniła, więc odebrałam: „Obraziłaś się i wyjechałaś, zostawiłaś mnie samą, zupełnie samą. Poprosiłam córkę o kupienie leków, ale ona mówi, że są drogie. Bez ciebie zginę.”
Zablokowałam jej numer, nie mam już więcej sił. Rok temu mój mąż zginął w wypadku, a życie stało się bezbarwne. Wychowywałam syna, ale wszystko robiłam mechanicznie. Wkrótce dowiedziałam się, że teściowa jest chora. Sprzedałam mieszkanie i pojechałam do niej na wieś. Prawie rok nie spałam, opiekowałam się zarówno chorą teściową, jak i synem. Teściowa wymagała opieki przez całą dobę.
Leki były drogie, ale kupowałam. Myślałam tylko o jej zdrowiu. Wyzdrowiała i wróciła do normalnego życia, a nawet tak się wzmocniła, że przed sąsiadami mnie upokorzyła. Nie chcę jej więcej znać, jest niewdzięczna. Bez mnie dawno opuściłaby ten świat. Zamiast podziękować, tak postąpiła ze mną. Dobrze, że nie wydałam na nią wszystkich pieniędzy. Niech żyje, jak umie. Kupiłam małe, dwupokojowe mieszkanie.
Nie myślałam, że tak będzie.
Jestem sierotą i wychowałam się w domu dziecka, tak bardzo chciałam żyć z matką męża. Tak bardzo chciałam poczuć miłość matki i ciepło… Ale mi się to nie udało. Staram się chociaż być dobrą matką dla syna.