Mam starszy model samochodu, który może nie wygląda zbyt nowocześnie, ale wciąż dobrze mi służy. Codziennie korzystam z niego, żeby odebrać moją żonę, Agnieszkę, z pracy. Ona też ma prawo jazdy, więc czasami sama nim jeździła, gdy akurat nie potrzebowałem auta, ale w pewnym momencie zdecydowała, że potrzebuje własnego pojazdu. Próbowałem ją przekonać, że to nie jest konieczne, ale była bardzo stanowcza w swoim postanowieniu. Niestety, nasze finanse nie pozwalają nam na tak drogie wydatki, a moim zdaniem to nie był najlepszy moment na zakup samochodu. Powiedziałbym coś innego, gdybyśmy nie mieli żadnego samochodu, ale w tej sytuacji uważam, że rozsądniejsze byłoby zainwestowanie w większe mieszkanie, ponieważ nasze obecne jednopokojowe lokum jest zbyt ciasne.
Jednak moje zastrzeżenia zostały zignorowane, a moja żona zdecydowała się na zakup samochodu na kredyt. Na początku kłamała, mówiąc, że rodzice jej pomogli finansowo, ale szybko dowiedziałem się, że to nieprawda. Zastanawiałem się, skąd wzięła takie pieniądze, ponieważ wiem, że jej rodzice także mają problemy finansowe i czasami pożyczają od nas. Nie chciałem pytać naszych przyjaciół czy rodziny o to, ale nagle wszystko stało się jasne. Dostałem powiadomienie od banku o zaległej płatności, a gdy przejrzałem szczegóły, okazało się, że żona wzięła kredyt. To Agnieszka płaciła rachunki, a ja nie miałem potrzeby, by zaglądać na konto. Byłem zszokowany i wściekły za jej zachowanie. Kiedy pokazałem jej wiadomość, próbowała się wykręcić i powiedziała mi, że kupiła samochód na kredyt. Wtedy między nami wybuchła kłótnia, a ona mnie oskarżyła, że to ja zmusiłem ją do wzięcia kredytu, ponieważ nie dawałem jej wystarczająco dużo pieniędzy na kupno samochodu.
Nie zamierzam rywalizować z przyjaciółkami żony, które mają swoje piękne auta. To nie jest dla mnie priorytetem. Teraz jestem w trudnej sytuacji, oczywiście mamy pewną sumę pieniędzy na koncie, która pozwoliłaby spłacić jej kredyt, ale jeszcze nie jestem gotowy na ten krok. Nie chodzi o to, że jestem zły czy okrutny, po prostu marzymy z żoną o sprzedaży naszego jednopokojowego mieszkania i kupnie większego. Po tym rażącym oszustwie ciężko mi zaufać Agnieszce. Gdyby nie nasze wspólne dziecko, dawno już rozważałbym rozwód. Póki co jedyne co zrobiłem to zwiększenie nadzoru nad naszymi wydatkami.