Od trzech lat pracuję w Niemczech, zajmuję się sortowaniem ubrań. Zwykła praca na magazynie. Może się wydawać, że to prosta praca, ale jest zupełnie inaczej. Mam 59 lat, problemy z kręgosłupem, a codziennie muszę przerzucać tony ciuchów, prasować je i wieszać na wieszakach, stojąc po 8 do 10 godzin w zimnej hali. Ale mam cel, do którego dążę i nie mogę się poddać.
To może od początku. Jeszcze trzy lata temu mieszkałam razem z mężem w trzypokojowym mieszkaniu w Polsce. Odkąd nasza córka się wyprowadziła, zajęłam jej pokój, bo z Rafałem nam się nie układało i tak sobie żyliśmy jak współlokatorzy kilka lat. Nie było nas stać na zakup osobnych mieszkań, a kredyt tuż przed emeryturą nie wydawał się dobrym pomysłem. Byłam przerażona myślą, że jestem skazana na życie z człowiekiem, którego już dawno nie kocham i nie będę miała szans na poznanie nikogo innego. Nasza córka rozumiała ten problem, widziała jak się męczymy i zaproponowała, żebym spotkała się z jej teściową. Początkowo nie rozumiałam jak miałoby mi to pomóc, ale Grażynka okazała się moim zbawieniem.
Teściowa córki bardzo długo wyjeżdżała do pracy w Niemczech, ale tylko sezonowo, bo w przeciwieństwie do mojego, jej małżeństwo było udane i nie chciała zostawiać męża na dłużej niż kilka miesięcy w roku. Opowiedziała mi o możliwościach zarobku za granicą i zaproponowała, że poleci mnie swojemu szefowi. To była dla mnie doskonała okazja, by już teraz nie musieć oglądać męża, a za kilka lat, z zaoszczędzonych pieniędzy, kupić własną kawalerkę i zamieszkać osobno, ciesząc się życiem. Wyliczyłam, że 5 lat takiej pracy zapewni mi nie tylko małe mieszkanie, ale też spokojną przyszłość. Poza tym, niemal wypracowałam lata do emerytury w Polsce, więc nie powinno być najgorzej. Zdecydowałam się niemal od razu i nie żałuję!
Co roku wracałam na 2-3 tygodnie do rodzinnej miejscowości i byłam zmuszona dzielić mieszkanie z mężem. Nie rozwiedliśmy się, a mieszkanie było wspólne, więc nie chciałam wydawać pieniędzy na hotel. Zawsze wtedy witał mnie wszechobecny brud, bo Rafał nie czuł potrzeby, by porządnie posprzątać. Nie lubię żyć w takich warunkach, więc oczywiście szorowałam łazienkę, kuchnię, a salon i mój pokój wycierałam z kurzu. Wolałam to zrobić sama niż zwracać mu uwagę, bo nie miało to najmniejszego sensu.
Kiedy wróciłam w tym roku, znowu było to samo. Prawie, bo Rafał był dla mnie nadzwyczaj uprzejmy. Nawet odkurzył całe mieszkanie i ugotował dla nas kilka razy obiad. Od razu wiedziałam, że o coś mu chodzi i na pewno są to pieniądze. Bingo! Jeszcze w pierwszym tygodniu mojego pobytu delikatnie wypytał, czy mam pożyczyć 10 tysięcy złotych. Od razu powiedziałam, że nie mam pieniędzy, ale on wciąż krążył wokół tematu. W końcu przyznał, że ma pomysł na biznes i na pewno odda mi co do złotówki, gdy tylko zacznie zarabiać. Odmówiłam, bo niby czemu mam mu pożyczać pieniądze? A wtedy on zaczął się odgrażać, że wymieni zamki i nie wejdę do mieszkania! Zaraz potem zaczął przepraszać i pytać kiedy wrócę na stałe, bo chciałby spróbować odbudować małżeństwo… Wtedy powiedziałam mu prawdę, że od dawna marzę, by kupić własne mieszkanie i się od niego wyprowadzić, bo nigdy nie czułam się z nim szczęśliwa. Niczego nie jestem mu winna. W kolejnym tygodniu złożyłam pozew o rozwód, wyznaczyłam pełnomocnika i czekam na decyzję sądu.