Karola nie było w domu przez sześć lat. Kiedy wyjeżdżał w ostatnią delegację do Brazylii, nikt nie podejrzewał, że tak się to skończy. Miało go nie być zaledwie dwa tygodnie, a nie wracał do domu latami. Płynnie mówił po portugalsku i angielsku, więc czuł się pewnie w obcym mieście i często po załatwieniu spraw służbowych, wieczorami zwiedzał nowe okolice. Pewnego dnia nie dopisało mu szczęście i został pobity przez lokalnych bandytów, którzy okradli go z dokumentów, telefonu i pieniędzy. W wyniku pobicia stracił przytomność. Rano odnalazła go starsza kobieta, która ocuciła go i zabrała do siebie. Okazało się, że Karol nie pamięta kim jest ani żadnego szczegółu ze swojego życia. Kiedy rozmawiał z kobietą po portugalsku, słychać było, że mówi z dziwnym akcentem, ale nie mógł sobie przypomnieć z jakiego kraju pochodzi. Bez dokumentów nie mógł również udać się do szpitala, więc kobieta zajęła się nim i traktowała go jak własnego syna, którego nigdy nie miała.
Karol nie tęsknił za domem, bo go nie pamiętał, ale każdego dnia starał się przemieszczać po mieście w poszukiwaniu jakiegoś szczegółu, który pomógłby mu ustalić kim jest. Mijały miesiące, potem lata, a on nic nie mógł sobie przypomnieć. Nie chciał być ciężarem dla kobiety, więc podejmował się różnych prac, by pomagać jej finansowo za wsparcie, jakie mu okazywała. A ona była szczęśliwa, że ma kogoś, dla kogo może gotować i z kim może spędzać czas. Pewnego dnia, Karol mijał turystów z Polski, którzy bardzo głośno o czymś dyskutowali. Gdy usłyszał swój ojczysty język, serce mocniej mu zabiło, ale jeszcze wtedy nie zorientował się o co chodziło. Kiedy spotkał ich w drodze powrotnej, zaczepili go i zapytali o coś po polsku, a on im machinalnie odpowiedział. To był bodziec, dzięki któremu przypomniał sobie, że ma żonę w Warszawie i jak się nazywa.
Dowiedział się w jaki sposób może wyrobić nowe dokumenty, a przy okazji powiedziano mu, że jego zaginięcie zgłoszono sześć lat wcześniej. Po miesiącu siedział w samolocie powrotnym do kraju. Obawiał się, że jego żona Ania znalazła sobie nowego mężczyznę i założyła rodzinę. Tak bardzo chciała mieć dzieci… Przed jego wyjazdem długo starali się o potomstwo, próbowali chyba wszystkiego, ale nic nie przynosiło efektów. Karol marzył tylko, by móc przytulić Anię i opowiedzieć jej o tym co go spotkało. Zapytać ją jak zniosła jego zniknięcie i prosić o wybaczenie, że naraził ja na takie emocje.
Mężczyzna przyjechał z lotniska prosto pod blok, w którym wspólnie mieszkali, z nadzieją, że ją zastanie. Zapukał do drzwi, w których po chwili pojawiła się urocza dziewczynka, a tuż za nią przyszła kobieta, Anna. Gdy go zobaczyła, znieruchomiała i nie umiała wypowiedzieć słowa… A on posmutniał, bo zrozumiał, że się spóźnił, pokochała innego i miała z nim dziecko. Z negatywnych myśli wyrwał go głos żony:
– Gdzie byłeś tyle czasu? Czemu nie dawałeś znaku życia?
– Mogę wejść? Chciałbym Ci wszystko opowiedzieć. Oczywiście, jeśli przeszkadzam, to przyjdę innym razem. Nie chcę niepokoić twojego męża.
– Ty jesteś moim mężem, Karol. Wiedziałam, że wrócisz. Wejdź, też muszę ci coś powiedzieć. To jest Ola, twoja córka, a w salonie śpi jeszcze Kasia i Julka.
– Ale te dzieci mają jakieś cztery lata, a mnie nie było sześć, jak to możliwe? – zdziwił się mężczyzna.
Najpierw Anna opowiedziała mu jak przepłakała pół roku po bezowocnych poszukiwaniach, a potem postanowiła podjąć jeszcze jedną próbę in-vitro, aby choć cząstka męża mogła przy niej zostać. I tym razem się udało, urodziła trojaczki, cały czas mając nadzieję, że Karol wróci. Potem on opowiedział jej o pobiciu, utracie pamięci, próbach przywołania wspomnień i ostatnich wydarzeniach, które doprowadziły go do domu. Płakali ze wzruszenia i śmiali się na przemian, słuchając nawzajem swoich opowieści. Karol pokochał dziewczynki od pierwszego wejrzenia, a one pokochały jego. Cieszyły się, że mają wreszcie tatę, jak inne dzieci w przedszkolu.