Kiedy mój partner mnie zostawił, nie wiedziałam co mam robić. Nie było mnie stać na wynajem mieszkania i utrzymanie miesięcznego dziecka, więc musiałam wrócić do mamy, ale nie spodziewałam się, że mi nie wybaczyła. Nigdy nie lubiła Kamila i odradzała mi spotykanie się z nim, a kiedy zrobiłam po swojemu i z nim zamieszkałam, powiedziała mi, że nie mam już matki… Miałam nadzieję, że kiedy urodzi się jej wnuk, ona mi wybaczy, ale niestety wciąż nie uznawała mnie jako córki. Gdyby żył mój tata, wszystko byłoby łatwiejsze, w nim zawsze miałam wsparcie, a wtedy musiała poradzić sobie sama.
Bardzo kocham mojego synka, ale w tamtym momencie nie widziałam innego wyjścia – znalazłam najbliższy dom dziecka i poszłam tam, z nadzieją, że dla takiego maleństwa znajdą się szybko kochający rodzice. Do chwili, gdy wchodziłam na rozmowę z dyrektorem placówki, trzymałam emocje na wodzy, ale gdy zdałam sobie sprawę co się za chwilę wydarzy, nie mogłam przestać płakać. To była najtrudniejsza decyzja w moim 20-letnim życiu. Mężczyzna próbował mnie uspokoić, ale nie umiałam nic powiedzieć przez łzy, dopiero po kilkudziesięciu minutach i przy kubku melisy, opowiedziałam mu o mojej sytuacji, podkreślając, że nie chce rozstawać się z dzieckiem.
Dyrektor, widocznie przejęty moim losem, obiecał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by nam pomóc. Mi i dziecku. Pomógł mi w otrzymaniu miejsca w domu samotnej matki, a tam dobrzy ludzie pokierowali mnie przez kolejne etapy do uzyskania różnych zasiłków, które oferuje nasze państwo dla kobiet w mojej sytuacji. To nie były duże pieniądze, ale wystarczały na pokrycie podstawowych potrzeb. Kiedy tylko mój syn dostał miejsce w żłobku, dyrektor domu dziecka pomógł mi znaleźć pracę i wynająć mieszkanie. Gdy stanęłam na nogi, poznałam Dominika, który zakochał się we mnie i moim dziecku. Nie był bogaty, ale szczery i dobry dla nas, od razu wiedziałam, że to idealny partner dla mnie. Wczoraj obchodziliśmy 20-tą rocznicę ślubu.