Zdążyłam już zapomnieć o moim niedawnym urlopie i problemach, które miałam po powrocie, kiedy nagle pod drzwiami od mieszkania zaczepiła mnie nowa sąsiadka. Miała do mnie pretensje o jakieś podrażnienia skóry, ale nie mogłam zrozumieć o co chodzi, ponieważ strasznie na mnie krzyczała. Chciałam ją zignorować i wejść do mieszkania, ale ona się na mnie rzuciła i wciąż wrzeszczała o coś mnie oskarżając. Po chwili na korytarz wyszli inni sąsiedzi, ale nikt nic nie robił, musiała sobie radzić sama. Udało mi się ją odepchnąć i zmusić do normalnej rozmowy, a w międzyczasie ktoś wezwał policję.
Na szczęście nasz dzielnicowy zjawił się bardzo szybko, a później dotarł jeszcze jeden partol i awanturująca się kobieta znacznie się uspokoiła. Wreszcie zaczęła mówić z sensem i zrozumiałam o co jej chodzi.
– Nazywam się Dorota Tyrolska i mieszkam piętro niżej. Ta kobieta jest winna mojej tragedii, przez nią jestem cała pogryziona! Proszę zobaczyć.
Mówiąc to, pokazała ręce i brzuch policjantom. Była cała w bąblach.
– Spokojnie, pani Tyrolska, proszę wyjaśnić, w jaki sposób się to stało.
– Wzięłam od niej komplet mebli wypoczynkowych, w których były pluskwy, a teraz są w całym moim mieszkaniu!
Gdy tylko wszyscy skierowali na mnie swój wzrok, zaczęłam się śmiać, ale po szybkim upomnieniu ze strony dzielnicowego, zaczęłam wyjaśniać sytuację.
– Byłam miesiąc temu na wakacjach i trafiłam na oszusta, który wynajął mi pokój z pluskwami. Przywiozłam je do domu, oczywiście niczego nieświadoma! Dopiero, gdy udałam się do lekarza z moją „wysypką”, ten kazał mi natychmiast oczyścić mieszkanie. Specjalista od dezynsekcji polecił mi wyrzucić tapicerowane meble, a resztę oczyścił chemicznie pod moją nieobecność. Uprzedziłam sąsiadów, ale tej pani widocznie nie było w domu. Meble z salonu wyniosłam późnym wieczorem w przeddzień dezynsekcji na śmietnik. Następnego dnia rano mieli wywozić gabaryty, więc nie zdziwiło mnie, gdy po moim powrocie już mebli nie było”.
– Pani Tyrolska, rozumiem, że zabrała Pani do siebie meble spod śmietnika?
Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę, a wszyscy zgromadzeni sąsiedzi, razem z policjantami, zaczęli się śmiać z sytuacji. Przekazałam sąsiadce namiar na firmę, która pomogła mi pozbyć się pluskiew i rozeszliśmy się.