Paweł, mimo ogromnego powodzenia u płci przeciwnej, nigdy się nie ożenił. Całe swoje życie poświęcił na budowaniu kariery i dążeniu do rozbudowania małego imperium – swojej firmy. Otaczał się mnóstwem ludzi, był bardzo dobrym i serdecznym człowiekiem. Czasem nachodziły go myśli, że źle zrobił nie wiążąc się z żadną kobietą, jednak w tym momencie życia, jakim był, nie potrafił znaleźć nikogo, kto by go pokochał za coś więcej niż tylko pieniądze. Kiedy obchodził swoje 45-te urodziny w gronie najbliższych przyjaciół, ktoś zadzwonił do jego drzwi. Tego dnia służący mieli wolne, więc sam poszedł otworzyć i spojrzał na swojego gościa z zaciekawieniem. Była to młoda kobieta, która kogoś mu przypominała, ale nie zdążył sobie przypomnieć zanim się odezwała.
– Dzień dobry, pamięta pan może Katarzynę Pawelec ze Zgorzelca? Jestem jej córką… Chciałam z panem porozmawiać.
– Właśnie się zastanawiałem kogo mi przypominasz. Faktycznie, jesteś bardzo podobna do mamy. Wejdź, proszę. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci ten tłum w domu, ale właśnie świętujemy moje urodziny.
Paweł przeprosił swoich gości i powiedział, że wraca za kilka minut, po czym zaprosił dziewczynę do swojego gabinetu na piętrze. Dowiedział się od niej, że jej mama zmarła miesiąc wcześniej i od tamtego momentu go poszukiwała, by powiedzieć mu, że jest jej ojcem. Matka nigdy jej nie wyjawiła nazwiska taty, ale tuż przed śmiercią wręczyła jej list, w którym wszystko opisała.
Opisała córce, że zanim wyszła za jej ojczyma, spotykała się z Pawłem Lorencem, ale było to na tyle krótko, że zanim wyjechał z miasta, nie zdążyła się zorientować, że jest w ciąży, a później nie chciała go szukać i zmieniać jego życiowych planów. Paweł nie rozumiał dlaczego jego dawna koleżanka nie dała mu znać, że został ojcem, ale bardzo się ucieszył, że ma dorosłą córkę. Chciał jak najszybciej nadrobić stracony czas, zaproponował, że zatrudni ją u siebie w firmie i wynajmie dla niej mieszkanie blisko swojego domu. Sylwia polubiła ojca, a dzięki nowej pracy poznała swojego przyszłego męża, Tomasza. Paweł niezmiernie się wzruszył odprowadzając córkę do ołtarza.
Sylwia w drodze powrotnej z podróży poślubnej uległa wypadkowi i potrzebna była transfuzja krwi. Jej mąż złamał jedynie rękę, a życie Sylwii było zagrożone. To wówczas okazało się, że grupa krwi Pawła nie pasuje, więc dziewczyna nie mogła być jego córką. Nie zastanawiał się jednak nad tym, tylko uruchomił swoje kontakty, by uzyskać potrzebną krew. Udało się uratować życie Sylwii, która po dojściu do siebie po wypadku, zaszła w ciążę i urodziła ślicznego chłopca. Paweł był tak zakochany we wnuku, że nigdy nie przyznał się nikomu do swojej tajemnicy i wciąż traktował Sylwię jak córkę. Więzy krwi nie miały już wtedy dla niego najmniejszego znaczenia.