Nasze prezenty ślubne były proste i niedrogie, poza pralką. Dostaliśmy ją od braci mojego męża, złożyli się na nią, żeby nas zadowolić jednym, lepszym prezentem.
Nie miałam dobrego kontaktu ze szwagierką. Nie zaprosili mnie nigdy do siebie, więc ja ich też nie zapraszałam, więc poznaliśmy się dopiero na naszym na weselu. Wszyscy mieszkaliśmy niedaleko siebie, więc stopniowo zaczęliśmy się komunikować.
Siostrzeńcy mojego męża często przybiegali do nas w odwiedziny. Te dzieci, gdybym zostawiła je bez nadzoru zdemolowały nasze mieszkanie. Trudno nazwać ich skromnymi, więc brali wszystko bez pytania i nie byli nieśmiali, a ja nie mogłam ich powstrzymać, ponieważ miałam zbyt miękkie serce.
Moja córka miała wtedy 9 miesięcy. Pieniędzy było mało, więc wszystko dla dziecka musiałam kupować stopniowo, a nie hurtem większe ilości, musiałam dobrze się zastanowić zanim wydałam pieniądze. Kiedy jednak chłopcy przyszli do nas pewnego razu zdewastowali wszystko, co napotkali na swojej drodze. Nie mogłam ich uspokoić! Jeśli widzieli, że na stole nic nie ma, zaczynali wspinać się na szafki kuchenne.
Mnie moja mama dobrze wychowała, a tutaj to nawet nie pachniało wychowaniem. Pewnego dnia siostra mojego męża, matka tych dzieci, pojawiła się osobiście:
– Gdzie jest Twój zabawkowy samochodzik?
– W łazience. – Odpowiedział jeden chłopiec.
– To pójdę i wezmę.
Jak wróciła z łazienki to powiedziała do mnie:
– Muszę prać rzeczy w ręku, moja pralka to złom. My też się dorzuciliśmy do waszej pralki, chociaż mogliśmy kupić sobie nową. Mam ze sobą torbę z brudnymi ubraniami, wypiorę je sobie. Gdzie masz proszek i płyn do płukania? – Powiedziała Łucja.
– Ale to prezent od kilku osób, nie tylko od twojego męża! Trzeba było się nie składać skoro masz teraz z tym taki problem i masz zamiar to teraz wypominać. – Powiedziałam.
Było to dla mnie bardzo nieprzyjemne – trzęsły mi się ręce. Wyjęłam pranie z pralki, bo Łucja zaczęła z naciskiem ciągnąć pralkę. Byłam przygnębiona i kiedy się uspokoiłam, poszłam do niej.
– Wyprałaś już swoje ubrania? – Zapytałam.
– Nie, to będą jakieś 3 pralki. Zejdzie mi się z tym, więc albo oddasz nam pralkę, albo będę codziennie przychodziła z takimi torbami. Mam tego dużo, bo chłopaki się strasznie brudzą!
– Jesteś niepoważna, wyjdź z mojego mieszkania!
Zrozumiałam, że sama nie dam rady ze szwagierką i poskarżyłam się mężowi, a on nie był nawet zaskoczony sztuczką siostry. Zawsze była bezwstydna i zrzędliwa. Rozmawiał z jej mężem i obiecał, że z nią porozmawia.
Dotrzymał obietnicy i po kilku dniach przeprosił za swoją żonę i poradził, aby w ogóle się z nią nie kontaktować, ponieważ jest dziwną kobietą.
Na początku w ogóle nie chciałam mieć bliższych relacji z rodziną męża, bo się sparzyłam już na początku. Ale potem zrozumiałam, że ważne jest, aby mój mąż komunikował się ze swoją rodziną. Bawimy się razem, odpoczywamy i podróżujemy, a Łucja patrzy w naszą stronę tylko z zazdrością. Mam nadzieję, że z biegiem lat zmądrzeje.
Jej dzieci? Dalej do nas przychodzą. Stali się starsi i chyba trochę zgrzecznieli, mam nadzieję, że nie pójdą w ślady matki…