Rodzice mojego męża to bardzo dziwni ludzie. Z jednej strony nigdy nie wtrącali się w nasze sprawy, w naszą rodzinę i dobrze mnie traktowali, co jest plusem. Z drugiej strony nie pomogli nam w żaden sposób przez ten czas.
Moi teściowie są zamożni, a mój mąż jest ich jedynym synem, ale mają podejście, że wszystko w życiu trzeba osiągnąć samemu. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale kłóci mi się to z tym, że większość ich majątku to spadek, który otrzymali od krewnych. Owszem, nie są nam nic winni, ale nie jesteśmy dla nich obcy, u nas teraz jest krucho w finansach i oni o tym wiedzą. Sami mają dużo pieniędzy z wynajmu trzech mieszkań, których są właścicielami.
My nie mamy nawet jednego własnego mieszkania. Wraz z mężem i dziećmi ciągle przenosimy się z jednego wynajętego mieszkania do drugiego. Moi rodzice nie mogą nam pomóc. Mieszkają na wsi, są biedni, ich pensje ledwo pokrywają wydatki.
Oszczędzanie na mieszkanie na własną rękę zajmie nam sto lat. Nasze pieniądze wystarczają tylko na opłacenie czynszu, zakup jedzenia i ubrań dla całej rodziny. Oszczędzamy na wszystkim, nie pamiętam kiedy ostatnio mieliśmy wakacje, ale wciąż brakuje nam pieniędzy.
Pewnego dnia postanowiliśmy porozmawiać z teściami i poskarżyliśmy się, że jest nam ciężko, ciągle zmieniamy mieszkania, ledwo nam starcza do pierwszego. Dzieci są coraz większe i też mają coraz większe potrzeby, a to wszystko kosztuje. Dobrze gdybyśmy mieli chociaż swój własny kąt.
Teściowa wysłuchała, a potem powiedziała:
– Dlaczego zdecydowałaś się urodzić tak wcześnie? Przecież sami jesteście sobie winni. Normalni ludzie najpierw dbają o swój majątek, a dopiero potem biorą się za dzieci!
Z mężem zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę, a ja miałam już 28 lat, gdy urodziłam nasze pierwsze dziecko, więc jak długo miałam jeszcze czekać? Powiedziałam to wszystko teściowej, ale ona miała jedną odpowiedź:
– To tylko twoja wina.
Nie rozumiem. Czy oni naprawdę są tak obojętni na swoje wnuki? Nie chcę całkowicie zniszczyć naszych relacji z nimi, bo mogą czasem posiedzieć z dziećmi, ale nie wiem, jak dalej się z nimi porozumiewać.
Dobrze, to są starsi ludzie, niedługo będą potrzebowali pomocy i wtedy zobaczymy, co zrobią. Do kogo się zwrócą?