Na tym samym piętrze co ja, mieszkała samotna starsza pani. Miała dzieci, ale one już dawno zapomniały o jej istnieniu. Ale była tak dobrą osobą, że wszyscy sąsiedzi jej pomagali, dzieci z podwórka nie pozwalały jej iść samej do sklepu czy wynieść śmieci. Tak bardzo wszyscy ją kochali.
Pewnego dnia do jednego z naszych sąsiadów przyjechał w odwiedziny starszy ojciec. Zobaczył naszą babcię Martę, porozmawiał z nią chwilę na ławce i zrozumiał, że to po prostu wspaniała kobieta. Przyjechał na dwa dni, a został na kilka miesięcy.
Marta z Edwardem wspólnie dobrze się bawili. Chętnie wychodzili razem na spacer, chodzili do parków. W sobotę wieczorem Edward zaprosił Martę do kina. Tego konkretnego dnia pokazywali stary film, który oboje, jak się okazało, bardzo lubili. Wyszli więc, a dwie godziny później na plac przed blokiem przyjechała karetka, samochód policyjny i koroner.
Za nimi jechały dzieci babci Marty. Dzwonili kilka razy do domu, ale nikt nie odbierał telefonu, więc dzieci myślały, że ich matka zmarła, skoro nie ma z nią kontaktu. Przyjechały z całym pochodem, aby stwierdzić zgon i zabrać jej ciało. W tym samym czasie starsi kochankowie wrócili do domu. Babcia Marta zobaczyła swoje dzieci w domu i rozpłakała się. Tak dawno jej nie odwiedzały, a teraz przyszły zabrać jej ciało.
– Myśleliście, że nie żyję, i tylko dlatego przyjechaliście? Podobno mieszkanie już podzieliliście między siebie…
Wyobraźcie sobie zdziwienie dzieci, gdy dowiedziały się, że ich mama wychodzi za mąż i przeprowadza się do mieszkania przyszłego męża, czyli do sąsiadów. Własne, większe mieszkanie przepisała dla rodziny męża, którzy się nią tyle lat opiekowali. Czy uważacie, że babcia Marta postąpiła słusznie?