Życie Aliny nie było usłane różami, o wszystko musiała walczyć i nie każdą walkę udawało jej się wygrać. Urodziła się w wielodzietnej rodzinie, w której rodzice nie dbali o dzieci, więc musieli sami się sobą zajmować. Najstarsza siostra Ali wcześnie wyszła za mąż, mając nadzieję na lepsze życie, ale szybko okazało się, że jej partner to skończony drań i musiała się z nim rozwieść. Bracia Aliny skończyli w zakładzie poprawczym, a potem wrócili do mieszkania i długo się z niego nie wyprowadzili, bo czuli się zobowiązani, by utrzymywać rodziców, którzy zamiast chodzić do pracy, woleli przepijać pieniądze z zasiłku. Alina poszła w ślady siostry i wyszła za mąż w wieku 19 lat, za Rafała. Mężczyzna miał dobrą pracę, własne mieszkanie i dbał o żonę. Jego rodzina zaakceptowała Alinę, ale nie dawali jej zapomnieć, z jakiego bagna wyciągnął ją Rafał i uważali, że powinna okazywać mu większą wdzięczność.
Pół roku po ślubie Ala spodziewała się dziecka i wkrótce urodziła syna. Dziewczyna zerwała wszelkie kontakty ze swoją rodziną, a teściowa nie zapytała nawet czy potrzebuje pomocy przy dziecku. Za to Rafał zmienił się nie do poznania i zaczął we wszystkim krytykować żonę, która zajęta niemowlakiem nie miała czasu ani siły gotować i sprzątać. Mąż krzyczał na nią i wciąż powtarzał, żeby przestała zasłaniać się dzieckiem, które przecież tylko śpi. Twierdził, że żona oszukuje go i pod jego nieobecność zasypia razem z synem. Kiedy urodziło im się drugie dziecko, rodzice Rafała zaproponowali, że pomogą im w zakupie większego mieszkania, ale mężczyzna był przeciwny. W obecności żony przekazał rodzicom, że to zły pomysł, ponieważ po rozwodzie musiałby podzielić się połową mieszkania z Alą, a nie jest pewien jak długo potrwa to małżeństwo.
Alinie było przykro, że mąż tak stawia sprawę i postanowiła pójść do pracy, by zacząć się zabezpieczać na przyszłość. Nie było to łatwe, ponieważ nie miała wykształcenia ani żadnego doświadczenia, a dzieci były jeszcze zbyt małe. Odczekała więc trzy lata, ucząc się w międzyczasie obsługi programów biurowych z darmowych kursów internetowych, a potem zaczęła rozsyłać CV. Kiedy Rafał się o tym dowiedział, wpadł w szał. Według niego matka powinna siedzieć z dziećmi, bo przedszkola są zbyt drogie, a wpływ matki na rozwój dzieci jest ważniejszy niż praca. Ala nie mogła już tego znieść i zdecydowała się na rozwód. Nie miała odłożonych pieniędzy, a mąż szantażował ją, że odbierze jej dzieci, ale nie umiała dłużeć żyć w takich warunkach.
To Rafał złożył pozew rozwodowy i faktycznie doprowadził do odebrania dzieci matce. Chłopcy mieli wtedy sześć i cztery lata. Decyzją sądu Alina musiała płacić alimenty i stosowała się do tego. Odnalazła siostrę, która pomogła jej przez pierwszy miesiąc, a potem wynajęła skromne mieszkanie. Kilka lat zajęło jej, by stanąć na nogi i wypracować stabilność finansową, ale udało się. Zaciągnęła kredyt i kupiła dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta, jednocześnie płacąc zasądzone alimenty. Alina widywała się z dziećmi w każdy weekend i widziała wpływ teściowej na chłopców. Na szczęście dzieci nie były głupie i rozumiały sytuację matki, więc nie wierzyły we wszystko, co mówiła im babcia. Kiedy Alina była już w całkiem dobrej sytuacji finansowej, jej były mąż zasugerował, że mogłaby wziąć dzieci do siebie, ale kobieta wiedziała, że będzie im lepiej z ojcem. Odpowiedziała mu wtedy: „Udało ci się odebrać mi dzieci, więc spełniaj swoją rolę, aż skończą szkołę, a ja, jak dotąd, będę ich odwiedzać w każdy weekend i płacić alimenty, tak jak to robi większość mężczyzn po rozwodzie. Dla mnie liczy się to, że dzieci mnie kochają i jest im dobrze”.