Moja przyjaciółka, Ola, od dawna jest mężatką. Jej mąż jest zimnym człowiekiem, milczącym, poważnym. Nigdy nie widziałam, żeby się uśmiechał. Nie lubię takich ludzi. Ale najważniejsze, że moja przyjaciółka jest przy nim szczęśliwa:
– Przy nim czuję się bardzo bezpiecznie, jest niezawodny i nie ma nałogów. A to, że jest nietowarzyski, nie stanowi dla mnie problemu.
Niedługo potem jej mąż miał wypadek i stracił nogi. Życie Oli się zmieniło. Nie była sama. U jej boku byli krewni i rodzice. Ale jasne jest, że to na niej spoczywał główny ciężar opieki nad mężem. Współczuliśmy jej i pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy. Ale mieliśmy też swoje własne życie.
Stopniowo nasz kontakt ograniczył się do wiadomości i telefonów. Często jeździliśmy z przyjaciółmi na Mazury. Jest tam piękna przyroda i fajna atmosfera. Po tym, co stało się z jej mężem, Ola nigdy do nas nie dołączyła. Ale pewnego dnia zadzwoniła i poprosiła, żebyśmy przyjechali.
Zjawiliśmy się i opowiedziała nam, przez jakie piekło przechodzi. I nie chodzi o to, że ona opiekuje się mężem i jest jej ciężko. Faktem jest, że jej mąż jest w dobrym stanie, jest inteligentny i może chodzić o kulach. Ale woli leżeć, nic nie robić i domaga się, by podawano mu wszystko, czego potrzebuje. A im więcej leży, tym mniejsze ma szanse na to, że odzyska sprawność.
Stał się egoistą. Nie dba o swoją młodą żonę. Wszyscy są winni, temu co go spotkało.
– Kochani, nie mówiłam wam – przyznała Ola – ale przed wypadkiem chciałam się rozwieść. A teraz jest już za późno. Nie mogę go tak zostawić. On wykorzystuje moją przyzwoitość. Rodzicom też nie mogę powiedzieć. Są daleko, pracują i mają wystarczająco dużo własnych problemów. Wystarczająco już mi pomogli. Wszystko teraz jest na mojej głowie, nie mam żadnego wsparcia od męża. Czuję, się bardzo przytłoczona tą sytuacją. Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę to wytrzymać.
Biedna Ola, stała się niewolnicą swojego męża. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co ona czuje. To jest beznadziejna sytuacja, z której nie ma dobrego wyjścia.