Pamiętam jak jeszcze 4 lata temu byłam szczęśliwa z moim mężem, wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Wychowaliśmy razem prawie dorosłą córkę, a przez 5 miesięcy to ja opiekowałam się mężem, bo po wypadku w pracy nie doszedł do końca do siebie i miał problemy z wykonywaniem codziennych czynności. Mimo mniejszej sprawności, Paweł zdawał się tym nie przejmować i żyliśmy jak dawniej, wspierając się wzajemnie. Pewnego wieczoru, gdy wróciliśmy ze spotkania ze znajomymi, poszłam się wykąpać, a Paweł usiadł do komputera. Zanim wyszłam z łazienki mój mąż zasnął przed monitorem, nie wyłączając go, dzięki czemu mogłam zobaczyć pewną rzecz. Chodziło o jego korespondencję na portalu społecznościowym.
Chciałam wyłączyć komputer i pomóc mężowi przejść do łóżka, ale kątem oka ujrzałam na ekranie dwa słowa, które przykuły moją uwagę: „Kocham Cię”. Mój mąż napisał to do jakiejś kobiety. W tym momencie przypomniałam sobie słowa mojej matki, która jeszcze przed ślubem powtarzała mi, że nie powinnam wiązać się z Pawłem, bo z daleka widać, że to babiarz. Kochałam go, spędziłam z nim 18 lat życia i przez ten cały czas usiłowałam udowodnić swojej matce, że nie miała racji… Pomagałam Pawłowi osiągać wyznaczone cele i realizować jego marzenia w pogoni za karierą, poświęcałam się, by on mógł awansować, a potem przez długie miesiące opiekowałam się nim, kiedy nie był w stanie samodzielnie się poruszać. Byłam przy nim zawsze, a on zarzekał się, że mnie kocha i będzie kochał do końca swoich dni. A tu proszę, okazuje się, że mnie oszukiwał. Postanowiłam pokazać moje odkrycie córce, która zrobiła kopie całej korespondencji z tą kobietą i napisała do niej wiadomość. Ja nie ingerowałam w to co robiła, bo miałam zajętą głowę natłokiem myśli. W końcu córka dała mi przeczytać, to co wysłała.
Alicja napisała do kobiety: „Jeśli ty i mój tata naprawdę się kochacie, to zabierz go do siebie. Chętnie spakujemy nawet jego rzeczy”. Potem zrobiła zrzut ekranu i wysłała to do ojca z dopiskiem: „Tato, nie krzywdź nas i jedź do niej” i zwróciła się do mnie, zapewniając, że poradzimy sobie bez ojca. Dzwoniący telefon obudził Pawła, to była ta kobieta. Odebrał połączenie, ich rozmowa trwała może minutę, po czym rozłączył się, ledwo doszedł do drzwi wyjściowych i odszedł bez słowa. A Alicja krzyknęła za nim „Powodzenia, tato”. Kilka dni później Paweł zadzwonił do mnie i poprosił, żebym spakowała jego rzeczy i zostawił o umówionej godzinie pod blokiem, nie miał nawet odwagi spojrzeć nam w oczy. I tak się skończyła wielka miłość, pozew rozwodowy dostałam dwa tygodnie po jego wyprowadzce.