Według Jarka robię aferę o nic, ale ja uważam zupełnie inaczej. Opowiem Wam o co chodzi, a Wy sami oceńcie, podejrzewam, że większość ludzi ma podobne zdanie do mojego.
Mój mąż, Jarosław, ma syna z poprzedniego związku, Krystiana, któremu poświęca każde święta, ferie i dużą część urlopu w wakacje. Ze mną ma córkę, Ilonę, która jest 4 lata młodsza od Krystka. Nie jest tak, że ją całkiem zaniedbuje, bo jest wspaniałym ojcem i dba o nią, gdy tylko ma na to czas. Jako mąż też jest cudowny i nie mam się o co przyczepić, poza tym, że omija ważne dni w życiu córki, by być wtedy z synem i nie ma sił, by spędzać czas z Iloną. Córka zaczyna zauważać, że coś jest nie tak i interpretuje to jako brak uwagi ze strony ojca. Mi też się to nie podoba. Wiem, że ciężko pogodzić bycie ojcem dwójki dzieci, wychowujących się w różnych domach, ale Jarek wydaje się nie dostrzegać problemu.
Ostatnie święta Bożego Narodzenia mój mąż spędził z synem i byłą żoną w domku w górach, w Wielkanoc był u nich w domu przez większość czasu, a potem na cały tydzień zabrał Krystiana nad morze. Ilona spędzała wakacje u dziadków na wsi i nawet nie chciało mu się po nią pojechać, bo twierdził, że jest zmęczony… Za dwa dni nasza córka rozpoczyna naukę w szkole podstawowej, myślałam, że ojciec zechce uczestniczyć w tak ważnym dla niej dniu, ale znowu woli pójść do szkoły syna.
Gdy poprosiłam go, by zmienił plany i wyjątkowo w tym roku poszedł na rozpoczęcie roku z córką, tłumaczył mi, że co roku jest z Krystkiem w ten dzień i nie chce psuć ich tradycji… Zupełnie nie wiem jak do niego dotrzeć. Jarek twierdzi, że Ilona nawet nie zauważy jego nieobecności, gdy kupię jej nową zabawkę i zabiorę ze sobą babcię. Mój mąż mnie czasem przeraża! Jak można coś takiego powiedzieć?
Odnoszę wrażenie, iż Jarek zapomniał o tym, że ma dwoje dzieci i każde z nich potrzebuje jego uwagi. Ilonę wciąż traktuje jak małą dziewczynkę, która niczego nie rozumie i nie widzi, że ją krzywdzi, odsuwając na bok jej potrzebę przebywania z tatą. W ciągu roku szkolnego Jarek rano odwozi syna do szkoły, po pracy zawozi go na zajęcia dodatkowe, kibicuje mu na meczach piłki nożnej, a nasza córka musi zadowolić się szybkim przytuleniem i buziakiem na dobranoc. Prezenty, które jej robi nie zastąpią tego, co traci przez brak kontaktu i rozmowy. Mam nadzieję, że od września sytuacja ulegnie zmianie i mój mąż będzie odwoził do szkoły również Ilonę.
Nie wiem co będzie, jeśli nie zmieni się nic, bo ja już teraz czuję się jak samotna matka. Przykro mi, gdy patrzę, jak nasza córka walczy o uwagę taty, który dla syna ukradłby gwiazdkę z nieba, a dla Ilony ma coraz mniej czasu na zabawę. Poświęca mnóstwo sił i uwagi synowi, by wynagrodzić mu, że nie zawsze jest obok, a cierpi na tym nasza córka. Czy powinnam rozwieźć się z nim i zamieszkać osobno, by wreszcie zauważył, że ma też drugie dziecko?
Szkoda mi mojej córki, przecież nie zasłużyła sobie na takie traktowanie przez własnego ojca. Czasami mam wrażenie, że Jarek kocha tylko syna i nigdy w pełni nie zaakceptował, że ja urodziłam mu córkę. Może to głupie, ale nie umiem znaleźć innego wytłumaczenia.