Moja córka, Renata, rok temu wyszła za mąż. Nie planowała powiększać rodziny w najbliższym czasie, bo stawiała na rozwój swojej kariery.
Dwa lata później zaszła jednak w ciążę.
Starałam się jej pomagać we wszystkim. Gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy. Chciałam ją w miarę możliwości odciążyć od cięższych prac.
Wkrótce Renata urodziła śliczną córeczkę. Na początku często do mnie dzwoniła i prosiła o porady w wychowywaniu dziecka. Po pół roku postanowiła jednak wrócić do pracy i tu zaczęły się problemy.
Wszystkie miejsca w żłobku były zajęte i moja córka doszła do wniosku, że to ja powinnam siedzieć z wnuczką w domu do czasu, aż zwolni się jakieś miejsce.
Nie spodobał mi się ten pomysł, chociaż bardzo kocham swoją wnuczkę. Pomimo tego, że jestem już na emeryturze, prowadzę dosyć aktywny tryb życia. Mam na wsi mały domek z ogródkiem, w którym spędzam sporo czasu. Chodzę zwiedzać muzea i wystawy. Spotykam się ze znajomymi i razem organizujemy sobie ciekawe wycieczki.
Zgodziłam się w końcu pomóc córce, postawiłam jednak warunek, że jeżeli będę potrzebowała odpoczynku i czasu tylko dla siebie, to córka bez problemu zabierze ode mnie córkę i znajdzie dla niej inną opiekę.
Minęło kilka miesięcy i nadeszła jesień. Musiałam jechać do domku na wsi, by przygotować go do zimy. Całe lato pilnowałam wnuczki i byłam bardzo zmęczona. Chciałam odpocząć grzebiąc w ogrodzie i patrząc w kominek.
Kiedy poprosiłam Renatę, by znalazła opiekunkę dla Basi, bo ja chcę już wyjechać poza miasto, ta odmówiła, twierdząc, że nie wyda swojej pensji na nianię.
Nie mam pojęcia co w tej sytuacji począć. Chciałabym żyć normalnie, cieszyć się emeryturą, wolnym czasem, spotykać przyjaciół. Jak by nie patrzeć nie jestem darmową nianią. Swoje dziecko już wychowałam.
Dlaczego córka nie rozumie, że po całym życiu spędzonym na pracy i prowadzeniu domu, chciałabym wreszcie się cieszyć się życiem?