Marcinowi nie powiodło się w życiu tak, jak oczekiwał. Marzył o kochającej żonie i gromadce dzieci, które będą razem wychowywać. Prawie się udało, ale los pokręcił coś w scenariuszu i mężczyzna raz na zawsze zawiódł się na kobietach. Ale może od początku: Marcin w wieku 20 lat poznał Alicję, młodą studentkę Akademii Sztuk Pięknych. Ala była wolnym duchem, imponowała mu swoim usposobieniem, zakochał się w jej duszy i pragnął jej, jak nikogo wcześniej. Dziewczyna też była nim zainteresowana, wiedziała, że potrzebuje kogoś, kto w razie potrzeby będzie trzymał ją blisko ziemi i na kogo zawsze będzie mogła liczyć. Spotykali się całe studia, potem wzięli ślub i zamieszkali razem.
Mężczyzna od początku mówił, że chce mieć dużą rodzinę, a ona zwodziła go, że przyjdzie na to czas, jednak po ślubie upierała się, że nie jest gotowa na macierzyństwo i chciałaby jeszcze pożyć jak wolny człowiek. Zdarzył się cud i rok po ślubie Ala była w ciąży, Marcin skakał z radości, a ona wypłakiwała oczy nocami. Nadszedł dzień porodu, mąż z trudem przetransportował ją do szpitala i oczekiwał w napięciu na powiększenie rodziny.
Alicja urodziła dwóch chłopców, lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu, bo kobieta nie miała sił, by urodzić naturalnie. Na wieść o tym, że dzieci są zdrowe, Marcin odetchnął z ulgą i nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy synów. Alicja spała po zabiegu, więc poszedł do domu i wrócił następnego dnia promieniejąc z radości, że będzie mógł ich wszystkich zobaczyć. Alicja wciąż nie okazywała szczęścia.
Kiedy przyszedł dzień wypisu, uradowany Marcin wysprzątał całe mieszkanie, przygotował pyszne śniadanie dla żony i pojechał odebrać rodzinę ze szpitala. Gdy dojechał na miejsce okazało się, że Alicja uciekła, zostawiając dzieci. Marcin odchodził od zmysłów, nie miał pojęcia co robić. Poprosił mamę, by zajęła się niemowlętami, kupił pokarm zastępczy i zgłosił zaginięcie Ali na policję. Przekazał, że żona ma prawdopodobnie depresję poporodową. Rozpoczął również poszukiwania na własną rękę, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć. Policja również nie miała lepszych rezultatów. Marcin w końcu poddał się i w stu procentach oddał dzieciom. Chłopcy wyrośli na przystojnych młodzieńców, poszli na studia i osiągali wiele sukcesów naukowych, a w ich życiu nigdy nie było matki. Marcin zawiódł się na kobietach i nie próbował wiązać się z nikim przez te wszystkie lata.
Pewnego dnia pod ich domem pojawiła się kobieta, Marcin rozpoznał w niej Alicję, ale czuł tylko pogardę. Mimo wszystko zgodził się jej wysłuchać, lecz nie wpuścił jej do domu. Błagała o wybaczenie i możliwość rozmowy z dziećmi, przyznała, że 20 lat wcześniej nie potrafiła kochać ani synów, ani jego i uciekła. Wyjaśniła, że teraz jest gotowa naprawić swoje błędy i zamieszkać z nimi, bo nie ma się gdzie podziać. Nagle wszystko stało się jasne, przyszła tylko ze względów materialnych! Na szczęście synowie słyszeli całą rozmowę przez otwarte okno, wyszli przed dom i jeden z nich powiedział: „Długie lata zastanawiałem się jak by to było mieć pełną rodzinę i nie patrzeć z zazdrością na kolegów, którym mama szykowała z czułością kanapki albo odprowadzała do szkoły. Marzyłem, by choć raz usłyszeć czułe słowa od własnej matki, ale teraz, po tym co usłyszałem, nie żałuję, że nie było cię w moim życiu”.
Alicja próbowała potem wyciągnąć od nich pieniądze, ale sąd odrzucał wszystkie jej wnioski o alimenty, poznawszy drugą stronę medalu. Już nigdy więcej jej nie spotkali i dalej żyli pełnią szczęścia. A Wy, jak byście postąpili w tej sytuacji?