Zrezygnowałem z mieszkania w lokalu odziedziczonym po babci, ale to wywołało burzę w mojej rodzinie. Teraz najważniejsze było, kto będzie za nie płacił. Wszyscy są na mnie wściekli. A wszystko przez to, że postawiłem ich w trudnej sytuacji. Odmówiłem utrzymywania syna mojej siostry. Nie chciałem tolerować jego stylu bycia. Miałem dosyć jego arogancji i niechlujstwa.
Moja rodzina uważa, że skoro pracuję i dobrze zarabiam, to muszę im pomagać finansowo. Płacić czynsz, kupować żywność. Ale najlepsze było to, że wymyślili sobie, abym to ja zaopiekował się nastoletnim siostrzeńcem.
Muszę przyznać, że nigdy z Kamilem za sobą nie przepadaliśmy.
Kamil był nieposłusznym, rozwydrzonym dzieckiem. Od najmłodszych lat zawsze robił wszystko, aby mnie zdenerwować.
Mieszkam w innym mieście niż moja rodzina.
Gdy skończyłem szkołę, przeprowadziłem się do Wrocławiaa, aby studiować.
Myślałem, że zamieszkam u babci ale ona nie chciała mnie u siebie, więc zamieszkałem w akademiku. Mogłem liczyć tylko na siebie. Było ciężko. W dzień byłem na uczelni, a wieczorem pracowałem jako barman w pobliskim klubie. Gdy byłem na ostatnim roku, zmarła moja babcia.
Mieszkanie po niej odziedziczyła moja matka.
Od razu zaczęła je wynajmować, no bo przecież to dodatkowe pieniądze, które przydadzą się mojej siostrze. Ja nadal mieszkałem a akademiku. Ale gdy skończyłem studia dostałem pracę w agencji reklamowej. Zacząłem zarabiać konkretne pieniądze, było mnie stać na wynajęcie mieszkania. Przez jakiś czas wynajmowałem mieszkanie wspólnie z kolegą. Gdy awansowałem postanowiłem, że teraz będę mieszkał sam.
W tym czasie okazało się, że w mieszkaniu po babci nie dzieje się dobrze. Sąsiedzi narzekali na lokatorów. Straszyli, że wezwą policję, jeśli nic się nie zmieni. Matka chcąc nie chcąc, musiała kazać im się wyprowadzić. Gdy w końcu się wyprowadzili, matka zaproponowała, abym to ja tam zamieszkał. Bo przecież ktoś musi opłacać czynsz i media, a ona już nie chce ryzykować wynajmu obcym osobom. Zgodziłem się i w ciągu tygodnia się przeprowadziłem.
Moja radość nie trwała zbyt długo.
Na początku lipca matka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że od początku października Kamil zamieszka że mną. Nikt nie pytał mnie o zdanie, postawiono mnie przed faktem dokonanym.
Pomyślałem, że minęło parę lat może się zmienił, wydoroślał i jakoś się dogadamy. Ale niestety nic się nie zmieniło. Było nawet gorzej. Nie dość, że popijał i urządzał awantury to zaczął jeszcze sprowadzać do mieszkania podejrzane osoby.
Podejrzewałem, że może też zażywać narkotyki. Z każdym dniem było coraz gorzej . Kamil przestał chodzić na zajęcia. Całymi dniami siedział w domu paląc papierosy i pijąc piwo. Wieczorami wychodził, późno wracał. Czasami wracał z kolegami i kontynuowali imprezę u nas. Moje życie powoli stawało się koszmarem. W odruchu desperacji zadzwoniłem do siostry prosząc, by przyjechała i jakoś ogarnęła swojego syna. Jej reakcja powaliła mnie na kolana. Moja kochana siostrunia stwierdziła, że Kamil jest dorosły i sam decyduje jak ma żyć. I skoro ja nie mogę go okiełznać, to co poradzi ona- słaba kobieta. Miałem dość. Przez pół roku utrzymywałem go, robiłem wszystko w domu, a w zamian otrzymywałem wyzwiska. To nie miało sensu. Nie mogłem tak dalej żyć. Podjąłem decyzję, że się wyprowadzam. Niech się dzieje co chce. Dość szybko udało mi się znaleźć mieszkanie. W ciągu kilku dni byłem już na drugim końcu miasta.
Nie musiałem długo czekać na reakcje mojej rodziny. Już po trzech dniach od mojej przeprowadzki zadzwoniła moja matka, żądając pieniędzy na opłaty I życie. Mowila też, że muszę zająć się Kamilem, że to mój obowiązek, bo Kamil nie na ojca. Miarka się przebrała. No cóż jasno i dobitnie oświadczyłem, że nie zamierzam za nic płacić ani wychowywać Kamila. To był obowiązek mojej siostry. I jak widać nie sprostała zadaniu. Powiedziałem matce, że chcę żyć swoim życiem. Chce móc po pracy usiąść przed telewizorem obejrzeć film, wypić herbatę po prostu odpocząć w spokoju. Na to ona stwierdziła, że jestem wyrodnym synem i ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. No cóż przeżyję to i będę żył dalej w zgodzie ze sobą.