Siedem lat temu nasza mama Jola postanowiła wziąć ślub.
Kiedy powiedziała nam, swoim dzieciom, byliśmy zszokowani. To było coś, czego nigdy nie spodziewaliśmy się po naszej mamie. Byliśmy zaskoczeni, bo mama dawno temu – około 30 lat temu – rozwiodła sięwyjścia za mąż. Twierdziła, że straciła zaufanie do mężczyzn.
– Kto jest tym szczęściarzem – zapytałam z uśmiechem.
– Już niedługo wam go przedstawię! – odpowiedziała nasza matka.
I rzeczywiście, wkrótce poznaliśmy Zbyszka. On również był emerytem. Wcześniej pracował jako nauczyciel historii. Kochał te same rzeczy, które kochała nasza rodzicielka. Kochał książki, chodzenie do teatru i zwiedzanie muzeów. Był bardzo uprzejmy. Widać było, że mama jest z nim bardzo zauroczona.
– Powiem Wam szczerze, że nie mam nic. Nigdy nie byłem żonaty. Zawsze mieszkałem z matką. Po śmierci mojej matki w domu doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i dom spłonął. Straciłem dosłownie wszystko. Dostałem mieszkanie socjalne. Małą kawalerkę 20m². Nadal tam mieszkam. Nie macie nic przeciwko temu, żebym ożenił się z waszą matką? Naprawdę bardzo ją kocham!- Zbyszek wziął mamę za rękę.
Nie przeszkadzało nam to, bo bardzo chcieliśmy, aby nasza mama była szczęśliwa. Wkrótce odbył się ich ślub. Zbyszek bardzo kochał dzieci i tym zjednał sobie nasze dzieci. Dobrze się z nimi bawił i opowiadał im tyle ciekawych rzeczy. Lubili spędzać ze sobą czas.
W pierwszą rocznicę ślubu razem z bratem i siostrą zafundowaliśmy mamie i Zbyszkowi wycieczkę do Rzymu. Mama zawsze chciała tam pojechać, a i Zbyszkowi, jako nauczycielowi historii zapewne prezent także się spodoba.
– Och, co to jest?! Niemożliwe? Jak mogliście wydać na nas tyle pieniędzy! – zastanawiał się Zbyszek.
– Wszystko jest w porządku! Z tobą nasza mama jest bardzo szczęśliwa! Nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej i radosnej. I to jest dla nas najważniejsze! -odpowiedziała siostra.
Mieliśmy nadzieję, że mama i Zbyszek będą żyć długo i będą szczęśliwie. Ale kiedy mama skończyła 69 lat, czyli 4 lata po ślubie, nagle bardzo zachorowała. Okazało się, że ma raka. Zbyszek bardzo wspierał mamę. Wierzyli, że stanie się cud i mama wyzdrowieje. Ale niestety, żaden cud nie nastąpił. Matka umarła cicho, we śnie.
Zbyszek bardzo ciężko przyjął śmierć matki. Nie chciał pić ani jeść. Razem z nią umarła część niego.
Na pogrzeb przyjechała siostra mojej mamy, Bożena. Była bardzo chciwą i wyrachowaną kobietą. Zupełne przeciwieństwo naszej matki. Widzieliśmy ją tylko kilka razy w życiu. Z moją matką miała bardzo słaby kontakt, jedynie sporadycznie rozmawiały przez telefon. Bożenie, nie spodobało się to, że nasza mama tak późno wyszła za mąż. Uważała Zbyszka za materialistę.
– Jaki człowiek nie ma nic? Wymyślił to wszystko! Tą całą miłość do Jolki. Was wszystkich też zahipnotyzował! – dość głośno wyrażała swoje racje ciotka Bożena.
Na pogrzebie rzucała Zbyszkowi pełne nienawiści spojrzenia. Po uroczystości zaprosiliśmy najbliższych do mieszkania mamy na stypę. Wszyscy zaczęli powoli opuszczać cmentarz, tylko Zbyszek stał nadal przy grobie mamy. Nasza córka podbiegła do niego o powiedziała:
-Chodź dziadku.
Zbyszek popatrzył na nas i cicho powiedział, że to chyba nie jest dobry pomysł. Powiedzieliśmy mu, że był bardzo ważna osobą dla naszej mamy i napewno chciałaby, żeby w tym czasie był z nami. Paulinka wzięła go za rękę -Chodź dziadku.- powtórzyła.
Pomału podążaliśmy w kierunku samochodu. Do mieszkania mamy dotarliśmy jako ostatni. Gdy tylko weszliśmy do pokoju, ciotka Bożena wstała i zaczęła krzyczeć:
– Co on tu robi? Powinien być już stąd wyrzucony!
Ciotka spojrzała na niego z taką nienawiścią i kontynuowała mowę:
– Jola była wspaniałą osobą! Zawsze pomagaliśmy sobie nawzajem! Kiedy się rozwiodła, obiecała, że już nigdy nie wyjdzie za mąż. A potem na starość zrobiła taką głupotę! Zapewne była tak nieszczęśliwa w swoich z mężem i kategorycznie odmówiła ponownego ostatnich latach, że ze zgryzoty umarła!
Nie wytrzymałam i odpowiedziałam:
– Wygadujesz bzdury! Przeciwnie, mama była bardzo szczęśliwa w ostatnich latach swojego życia! A wszystko dzięki Zbyszkowi! Gdybyś była tak dobrą siostrą, jak opowiadasz, wiedziałabyś o tym. Rak po prostu nie lituje się nad nikim. Ani nad młodymi, ani nad starymi.
Ciotka zamilkła na chwilę, ale po chwili kontynuowała:
– Co zrobicie z tym mieszkaniem? Jeśli zdecydujecie się go sprzedać, upewnijcie się, że nie sprzedajecie go za tanio! To jest centrum miasta, jest duże i przytulne. A jak jeszcze zrobicie tu remont, to 800tys. gwarantowane! A może i milion? Kto wie?
– Nie zamierzamy niczego sprzedawać! – oburzyła się siostra.
– W sumie to i dobrze! Ceny mieszkań ciągle idą w górę. Możecie go wynajmować przez pare lat a dopiero później sprzedać! Zawsze to co miesiąc dodatkowe, pewne pieniądze i to nie małe.
– Nie wynajmiemy tego mieszkania ani go nie sprzedamy do puki Zbyszek żyje.
– Co masz na myśli? Że będzie tu mieszkał? Kim on w ogóle jest dla Was jest?
– A ty kim jesteś? Widzieliśmy cię tylko kilka razy w życiu! – wtrącił się brat.
– Jak to kim? Jestem waszą ciocią! -ciotka Bożena rozzłościła się.
– Jesteś naszą ciotką, ale nic o nas nie wiesz. Z kolei Zbyszek to członek naszej rodziny. Jest dla nas jak ojciec, a dla naszych dzieci jest wspaniałym dziadkiem.
I co cię interesuje to mieszkanie? Myślisz, że coś dostaniesz? Nie rób sobie nadziei! A teraz pakujesz swoje rzeczy i wyjeżdżasz!- powiedział mój brat wskazując ręką na drzwi.
Ciotka się obraziła, spakowała swoje rzeczy i wyjechała.
A ja uspokoiłam Zbyszka:
– Będziesz mieszkać w tym mieszkaniu! Zasłużyłeś na to. Przecież bardzo kochałeś moją matkę i wspierałeś ją do ostatniej chwili, a ona bardzo kochała ciebie i napewno by sobie tego życzyła.
Od tego czasu minęło osiem lat. Zbyszek nadal mieszka w tym mieszkaniu. Często przyjeżdżamy do niego w odwiedziny. Nasze dzieci go uwielbiają.
A nasza najstarsza córka jest już mężatką. Teraz jest w ciąży. Zbyszek bardzo się wzruszył, gdy się dowiedział, że zostanie pradziadkiem.