Mój mąż Mateusz zaproponował dwa lata temu, żebyśmy wzięli kredyt na mieszkanie, zamiast płacić komuś obcemu za wynajem. Przeliczyliśmy wszystko i doszliśmy do wniosku, że jeśli uda nam się pożyczyć trochę pieniędzy od rodziny, to będzie nas stać na trzypokojowe mieszkanie. Chodziło o kwotę około 60 tysięcy złotych na wkład własny. Moi rodzice nie mogli nam wiele pomóc, ale tata obiecał, że jego firma budowlana wykona nam remont za darmo, a to już bardzo duża pomoc. Mama Mateusza sprzedała działkę rekreacyjną i dała nam potrzebną kwotę. Po 3 miesiącach wprowadziliśmy się do pięknego mieszkania. Nie zdążyłam nawet się dobrze zadomowić, kiedy przyjechała teściowa i zakomunikowała, że za swój wkład w mieszkanie, będzie z nami mieszkać, bo jej się należy. No cóż, nie miałam siły na kłótnie, tym bardziej po tym, jak Mateusz ciepło przyjął swoją mamę.
Zazwyczaj przygotowywałam obiad dzień wcześniej, bo z pracy wracałam tak głodna i zmęczona, że nie miałam nawet ochoty myśleć o staniu przy garach po wejściu do domu. Jednak, odkąd mieszka z nami teściowa, po moich obiadach zostaje tylko pusty garnek. Mieszka z nami i nawet nie zaproponowała, że mogłaby nam gotować, a zamiast tego zjadała wszystko, co przygotowywałam dla siebie i męża. Raz skomentowała, że powinnam lepiej gotować, bo jej nie smakowało… Tego się nie dało wytrzymać, a w mężu nie miałam żadnego wsparcia. Wciąż usprawiedliwiał matkę i prosił, bym była bardziej wyrozumiała. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, wzięłam dzień urlopu, wyszłam jak zwykle o 7 rano, ale zamiast do pracy, poszłam do sklepu po nowy zamek. Gdy wróciłam, teściowej nie było, więc wymieniłam szybko zamek, spakowałam jej rzeczy i wyniosłam na wycieraczkę. Poinformowałam męża smsem o wszystkim i powiedziałam, że jak mu się nie podoba, to niech idzie z matką, choć wcale nie byłam pewna jego wyboru.
Kiedy teściowa wróciła i zobaczyła swoje walizki pod drzwiami, zaczęła dobijać się do mieszkania i wołać syna, ale jego nie było w domu, a ja nie chciałam z nią rozmawiać. Zadzwoniła do Mateusza i kazała mu natychmiast się zjawić. Przyszedł po 10 minutach, bo akurat był w drodze do domu po pracy i zaczęła się awantura. Było mi wstyd przed sąsiadami, bo wykrzykiwała jakieś brednie, że jestem złą żoną i powinniśmy się rozwieść. Mateusz kazał jej się uspokoić i wrócić, jak będzie w stanie porozmawiać bez emocji. Potem dodał, że jest zmęczony po pracy i chciałby odpocząć, więc najlepiej jakby poszła do swojego mieszkania, skoro jest już spakowana. Ona już nic nie odpowiedziała. Za to Mateusz, gdy tylko otworzył drzwi, powiedział, że mnie kocha i że nigdy nie wybrałby inaczej. Potem na ucho szepnął mi, że dziękuje.
Oczywiście teściowa nigdy nie wracała do tego tematu i nigdy nas już nie odwiedziła. Od tamtego dnia minęło kilka miesięcy, jesteśmy szczęśliwi, odkąd nie musimy dzielić mieszkania z teściową. Nawet udało mi się zajść w ciążę. Ale przecież nie mogło być za kolorowo… Teściowa zażądała od nas zwrotu pieniędzy, które nam dała na mieszkanie i groziła sądem. Mateusz próbował ją uspokoić mówiąc, że jak nie wycofa żądań, to zabroni jej kontaktów z wnukami, a sam nigdy już się do niej nie odezwie. Nie przyniosło to żadnego skutku, więc poprosiliśmy, żeby moi rodzice wzięli kredyt, który obiecaliśmy spłacać, żeby pokryć dług zaciągnięty u teściowej. Pieniądze oddaliśmy jej przy świadkach, spisując stosowne dokumenty na dowód.
Mateusz nie rozmawia ze swoją matką, ja również nie utrzymuję z nią żadnych kontaktów. Mamy do niej żal, że próbowała nas tak perfidnie wykorzystać. Osobiście mogłabym jej wybaczyć, ale ona wciąż uważa, że nie zrobiła nic złego i nie ma zamiaru nas przepraszać.