Z Andrzejem układało się nam tak dobrze, że w żaden sposób nie mogłam podejrzewać, że mnie zdradza. Zawsze był blisko mnie, nigdy nie ukrywał przede mną swojego telefonu, więc nigdy też nie wątpiłam w jego wierność. Na próżno.
Spotykamy się od 3 lat. Mam własne mieszkanie, w którego zakupie pomogli mi rodzice. Kiedy Andrzej oświadczył mi się, przeprowadził się do mnie i wspólnie przygotowywaliśmy się do ślubu. Ze względu na panujące warunki, postanowiliśmy wziąć ślub cywilny.
Niedługo później zostałam oddelegowana z pracy na miesięczną podróż służbową. Oczywiście nie chciałam wyjeżdżać, ale nie miałam też innego wyjścia. Wyjechałam do innego miasta, ale codziennie dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy wiadomości lub rozmawialiśmy na wideo.
Nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Andrzej pod moją nieobecność nadal mieszkał w moim mieszkaniu. Kiedy do końca mojej podróży służbowej pozostał tydzień, wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie do góry nogami. Jak zawsze, Andrzej i ja rozmawialiśmy przed snem. Omawialiśmy szczegóły ślubu, który był zaplanowany na dwa tygodnie po moim powrocie. Ogólnie rzecz biorąc, rozmawialiśmy, pożegnaliśmy się, a przyszły mąż odłożył telefon i zapomniał się rozłączyć. Chciałam się już rozłączyć, gdy nagle usłyszałam bardzo znajomy kobiecy głos. Bardzo mnie to zainteresowało i postanowiłam posłuchać. W kobiecym głosie poznałam swoją najlepszą przyjaciółkę. Rozmawiali o mnie i śmiali się ze mnie. Nie wierzyłam własnym uszom.
Przyjaciółka non stop podkreślała jaki jest miły, przystojny i w ogóle idealny. Mówiła, że nie pasuję do niego, a on zasługuje na kogoś lepszego. Całą noc nie mogłam zasnąć. Siedziałam i myślałam jak mogło do tego dojść. Przemyślałam wszystko i zdecydowałam. Rano, do dnia, zadzwoniłam do niego i znów usłyszałam głos marudzącej przyjaciółki, która nie rozumiała jak ktoś może ich budzić tak wcześnie po tak wspaniałej nocy. Udawałam, że nic nie wiem. Niewzruszonym tonem oświadczyłam Andrzejowi, że już go nie kocham i nie wyjdę za niego. Dodałam, że pomyliłam się i dopiero teraz, przed ślubem, wszystko zrozumiałam. Mówiąc mu to wszystko jednym tchem, rzuciłam słuchawkę. Oczywiście, dzwonił do mnie kilkanaście razy, jednak nie odbierałam telefonu. Było mi naprawdę źle. Ostatni tydzień wyjazdu minął mi szybko.
Gdy wróciłam z podróży służbowej, pod nieobecność Andrzeja, spakowałam jego wszystkie rzeczy i wystawiłam za drzwi. Zmieniłam również zamki. Kiedy Andrzej wrócił i nie mógł dostać się do mieszkania, zaczął oskarżać mnie, że niewdzięcznie odeszłam od niego przed samym ślubem, a on stracił na spotykanie się ze mną mnóstwo czasu. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty nic mu tłumaczyć. Nie chciałam nawet go widzieć.
Wieczorem przyszła do mnie moja przyjaciółka pod pretekstem odwiedzin i chciała wiedzieć jak minął mi wyjazd. Nie chciałam z nią rozmawiać. Poczęstowałam ją kawą i spokojnie powiedziałam, że od tej pory drzwi do mojego mieszkania są dla niej na zawsze zamknięte. Prosiła mnie o wyjaśnienie, ale nie chciałam już ani chwilę dłużej na nią patrzeć.
Od tamtej pory minęły dwa lata. Żyję szczęśliwie sama. Pewnego dnia pojawił się jednak u moich drzwi Andrzej. Zaproponował, abyśmy zaczęli wszystko od nowa, ponieważ nie potrafi beze mnie żyć. Odmówiłam.
Nie boję się żyć sama, bez męża. O wiele gorzej jest być oszukanym i zdradzonym niż samotnym. Moja była przyjaciółka również nie chciała z nim być. Nie wiem dlaczego, ale nie jestem już tym zainteresowana. Cieszę się, że dowiedziałam się o zdradzie jeszcze przed ślubem i nie wahałam się odejść od Andrzeja.