Stałem w kolejce w aptece, a przede były dwie osoby: nietypowo ubrany starszy mężczyzna i młoda matka. Staruszek podszedł do okienka, podał receptę i powiedział: droga Pani, mam tylko na pierwsze leki z listy

Stałem w kolejce w aptece, a przede były dwie osoby: nietypowo ubrany mężczyzna i młoda matka, której było ciężko, ponieważ miała synka na rękach. Staruszek podszedł do okienka, podał receptę i powiedział: droga Pani, tylko te pierwsze leki, bo obawiam się, że na więcej niestety mnie nie stać.

Aptekarka znalazła te lekarstwa i powiedziała, ile trzeba zapłacić, a staruszek drżącymi palcami wyjmował z portfela ostatnie pieniądze. Okazało się, że zabrakło mu dosłownie kilku groszy. Aptekarka na to po prostu zabrała leki i przeszła do obsługiwania kolejnej klientki, którą była młoda mama, a w tym czasie starszy Pan ze łzami w oczach zbierał drobne, które wcześniej wyrzucił na ladę. W tamtym momencie pomyślałem, że muszę pomóc temu Panu, dlatego podszedłem do niego i zaoferowałem mu swoją pomoc.

Na początku staruszek nie wierzył w to, co do niego powiedziałem i patrzył na mnie jak na dziwaka. W jego oczach widziałem łzy oraz jednocześnie wielkie zdziwienie. Potem najwyraźniej to, co powiedziałem doszło do jego świadomości to, czyli to że zaoferowano mu bezinteresowną pomoc, a wtedy chwycił mnie za rękę, żebym może nagle nie uciekł albo nie zmienił zdania. Przez moment tak mocno złapał mnie za rękę, że poczułem aż ból i przez chwilę myślałem, że może tak zachowują się ludzie, którzy chwytają się ostatniej deski ratunku. Podeszliśmy więc do okienka, a staruszek ponownie podał receptę, ale tym razem powiedział: „wszystko z listy poproszę”. Tutaj znowu doświadczyłem tego, że ktoś patrzył na mnie jak na kompletnego dziwaka, ale tym razem takim wzrokiem ogarnęła mnie aptekarka.

Na koniec podałem swoją receptę, bo z tego wszystkiego prawie bym o tym zapomniał. Kiedy razem ze staruszkiem wychodziliśmy z apteki, on tylko powiedział: „Synu, Bóg Ci to wynagrodzi!”. Chciałem mu dać jeszcze jakieś pieniądze, ale odmówił i próbował odejść, ale w końcu wziął chociaż połowę z tej sumy. Kiedy spojrzałem na jego powoli odchodzącą w drugą stronę postać, nagle z jakiegoś powodu poczułem się zawstydzony –  tak, jakby to była moja wina, że staruszkowie w Polsce nie mogą kupić sobie podstawowych rzeczy, które im są potrzebne. Od tego czasu zwracam szczególną uwagę na staruszków w sklepach, aptekach lub tych błagających w mieście o jałmużnę.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *