– Wika, gdzie masz dziecko? – zapytała siedząca na ławce dziewczyna, koleżanka Wiktorii z osiedla.
– Co Cię to obchodzi? – odpowiedziała niegrzecznie Wiktoria.
– Dobra, już nic – powiedziała tamta.
Wika wróciła do domu i poszła spać. Była zmęczona, odkąd wróciła ze szpitala. Niestety, nie pospała za długo, ponieważ obudził ją natarczywy dzwonek do drzwi.
– Nikogo nie ma w domu! – krzyknęła dziewczyna, gdy irytujący dźwięk dzwonka nie ustawał.
Po zrzuceniu z siebie koca dziewczyna w końcu skierowała się w stronę drzwi. Przyszedł do niej dzielnicowy. Dziewczyna zaprowadziła gościa do kuchni i zaproponowała herbatę.
– Gdzie jest teraz Twoje dziecko, co? – zapytał mężczyzna.
– U ciotki na wsi, czułam się wyczerpana po pobycie w szpitalu, dlatego zawiozłam dziecko do niej – odpowiedziała Wiktoria.
– Ty mówisz o starszym dziecku, a ja pytam o młodsze – podkreślił mężczyzna.
– Czy słyszał Pan o czymś takim jak “rodzina zastępcza”? – powiedziała kobieta.
– Dobrze, a są jakieś dokumenty potwierdzające ten fakt?
– Zaraz przyniosę.
Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jest jest sprawdzana i zapytała, skąd to przesłuchanie. Wtedy dzielnicowy powiedział, że koleżanka widziała ją w ciąży, a wie, że Wiktoria ma duże długi i jest sama, więc myślała, że sprzedała to dziecko. Dziewczyna wyjaśniła, że oddała dziecko do rodziny zastępczej i jest teraz w trakcie spłacania swoich długów.
– Rozumiem – odpowiedział cicho policjant, odsuwając dokumenty na bok.
Upewnił się, że nic nielegalnego się nie wydarzyło i opuścił mieszkanie. Wiktoria wyjrzała przez okno i widziała, jak mężczyzna podchodzi do jej dawnych koleżanek i coś im tłumaczy.
– Co nagle tak je obchodzi moje życie? Kiedy było mi ciężko i czułam się fatalnie, nie zaoferowały mi nigdy swojej pomocy, ale plotkować i donosić to potrafią pierwsze…
Wiktoria usiadła na kanapie i zadzwoniła do swojej ciotki, która była jedyną osobą, na której mogła polegać i która jej zawsze pomagała. Syn Wiktorii podniósł słuchawkę.
– Mamo! – krzyknął radośnie chłopiec.
Wiktoria mimowolnie uśmiechnęła się, bo to wszystko robiła dla syna…