Z Marcinem mieszkamy razem od czterech lat, ale ostatnio zdecydowaliśmy, że chcemy sformalizować związek. Złożyliśmy wniosek w Urzędzie Stanu Cywilnego i za miesiąc mieliśmy wyznaczony termin ślubu. W tym okresie zostałam wysłana do innego miasta w delegację, nie chciałam jechać, ale taka jest moja praca i nie miałam wyboru. Marcin i ja dzwoniliśmy do siebie i dużo pisaliśmy. Zostało jeszcze kilka dni do mojego powrotu, tego wieczora przed pójściem spać długo rozmawialiśmy przez telefon. Planowaliśmy nasz ślub, omówiliśmy wszystkie szczegóły, listę gości, menu. Kilka razy powiedziałam mu jak bardzo go kocham, a on odpowiadał z wzajemnością. Pożegnał się, a ja już miałam się rozłączyć, gdy usłyszałam znajomy głos. To była kobieta, Marcin zapomniał rozłączyć rozmowę i słyszałam każde ich słowo. Kiedy wsłuchałem się w głos tej kobiety, zrozumiałam, że to moja najlepsza przyjaciółka.
A najgorsze było to, że oni oboje śmiali się ze mnie, z moich pomysłów na ślub, wesele i naszą wspólną przyszłość. W tym momencie byłam mocno zniesmaczona, jak mógł omawiać z nią nasze prywatne sprawy? Potem usłyszałam jak Monika, moja przyjaciółka, stwierdziła, że nie jestem nawet ładna, że Marcin zasługuje na lepszą żonę. I nagle wszystko ucichło, już miałam się rozłączyć, ale usłyszałam jęki i krzyki. Wtedy wszystko zrozumiałam, ale do końca nie mogłam w to uwierzyć. Płakałam całą noc, ponieważ nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mi się to przytrafiło. Następnego dnia zadzwoniłam do Marcina i udawałam, że o niczym nie wiem. Zaczęłam mu mówić, że już go nie kocham i nie chcę żadnego ślubu. Po powiedzeniu tego wszystkiego jednym tchem, odłożyłam słuchawkę. Oczywiście dzwonił i pisał, ale nie odbierałam. Przez resztę dnia siedziałam w odosobnieniu i po prostu płakałem. Kiedy wróciłam do domu, Marcin był w pracy. Spakowałam swoje rzeczy i przeniosłam się do wynajętego mieszkania.
Zaczął mnie szukać i znalazł kiedy wychodziłam z pracy, krzyczał za mną na ulicy, że jestem taka niewierna i jak mogłam mu coś takiego zrobić. Zmarnował na mnie całe cztery lata, a teraz wyrzuciłam go z mojego życia. Potem zaczął mnie obrażać, a ja po prostu nie umiałam na niego spojrzeć. Kilka tygodni później zaproponowano mi pracę w innym mieście, a ja chętnie ją przyjęłam, bo tutaj nic mnie już nie trzymało. Od tego czasu minęły trzy lata, a ja nie mam kontaktu ani z nim, ani z moją przyjaciółką. Dopiero teraz czuję się lepiej, odzyskałam siły i żyję jak chcę.