Niedawno skończyłem 65 lat, z czego w małżeństwie przeżyłem ponad połowę tego czasu. Odkąd pamiętam, ciężko pracowałem, żeby żonie i dzieciom niczego nie brakowało, chciałem zapewnić im godne życie. Dzieci skończyły prywatne szkoły, a potem studiowały na renomowanych uczelniach i zdobyły dobre zawody, dzięki którym żyją dostatnio. Żonę zawsze było stać na fryzjera i kosmetyczkę, mogła pozwolić sobie na modne ubrania. Co roku jeździliśmy na zagraniczne wycieczki, a dzieci jeździły na obozy w przerwie świątecznej. Mimo pracy na dwa etaty, to ja zajmowałem się dziećmi, zadaniem żony było dopilnować by zawsze na czas był gotowy obiad i dbanie o porządek.
Bardzo kocham moją żonę, może dlatego nigdy nie nalegałem, aby pracowała, ale też nie pamiętam, żeby kiedykolwiek chciała podjąć się pracy. Jadzia jest 14 lat młodsza ode mnie i zawsze interesowały ją inne rzeczy niż praca. To zawsze ja zapewniałem byt naszej rodzinie. Teraz jestem na emeryturze i niedawno podupadłem na zdrowiu. Nie jestem w stanie pracować tak ciężko jak kiedyś, dochody są znacznie mniejsze i nie wiem jak poprawić naszą sytuację. Wydaje mi się, że żona tego nie rozumie, nie jest w stanie zrezygnować z żadnych przyjemności, by pieniędzy wystarczyło na podstawowe potrzeby.
Wielokrotnie prosiłem ją, aby podjęła się jakiejś pracy, chociaż na pół etatu, żeby dołożyć kilkaset złotych do domowego budżetu, ale ona twierdzi, że nie ma takiej potrzeby. Niestety, jej wysoki standard życia pochłania większość naszych środków, a ja nie wiem jak mam do niej dotrzeć.
Próbowałem poprosić o pomoc dzieci, chciałem, aby z nią porozmawiały i nakreśliły sytuację. Nasze córki również nie zdołały przekonać jej, by poszukała jakiegoś zajęcia lub chociaż zrezygnowała z usług kosmetyczki. Najmłodsza córka podpowiedziała mi, żebym kupił żonie zestaw do robienia paznokci na urodziny, skorzystałem z rady i przez kilka miesięcy Jadzia starała się robić sobie manicure sama, jednak efekt był daleki od ideału i ponownie wróciła do usług profesjonalisty.
Doszło do tego, że zacząłem kupować produkty spożywcze niskiej jakości, aby nie musieć głodować i zabroniłem żonie zamawiać cateringu. Oczywiście to ja muszę gotować posiłki, bo moja żona nie potrafi nawet tego. Jest mi przykro, że poświęciłem swoje zdrowie, żeby dogodzić żonie, a ona jest taką egoistką. Zawiodłem się na niej.
Uważam, że nie wymagam od niej wiele, ale podejście do życia mojej żony mnie przeraża. Wiem, że to głupie rozwodzić się w tym wieku, większość naszego życia już minęła, poza tym kocham moją Jadzię i nie wyobrażam sobie być z kimś innym.