Odkąd pamiętam, moim marzeniem był dom z ogródkiem, okazało się, że mój obecny mąż też ma takie pragnienie. Wspólną pracą i wyrzeczeniami udało nam się ten plan zrealizować. W zeszłym roku staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami małego domku w urokliwej okolicy. Z trzech stron otacza nas las, a nieopodal naszej działki płynie leniwa rzeka. Jeszcze za czasów narzeczeństwa zakochaliśmy się w tych stronach, często jeździliśmy tu odpocząć. Byłam bardzo zadowolona, gdy udało nam się tutaj kupić działkę, nie mogliśmy wybrać lepszego miejsca do życia. W ostatnie wakacje sporo pracowaliśmy w naszym ogrodzie, by nadać mu ostateczny charakter, wydzieliliśmy część na ogródek warzywny i zasadziliśmy krzewy owocowe. Zbudowaliśmy też altanę i wymurowaliśmy grill.
Od samego początku przyjmowaliśmy sporo gości, chcieliśmy podzielić się z całym światem naszym szczęściem. Od wiosny do końca lata, w każdy weekend, zabieraliśmy przyjaciół i rodzinę nad rzekę, a wieczorami przesiadywaliśmy przy grillu. Część gości wracała do domów, a niektórzy nocowali u nas. Każdy był zachwycony naszym kawałkiem ziemi. Po pół roku takich intensywnych weekendów zaczęliśmy tęsknić za spokojem, może było to po nas widać, bo większość naszych stałych gości zmniejszyło częstotliwość przyjazdów. W zasadzie to wpadają głównie w okolicy świąt i urodzin, kiedy ich zapraszamy. Niestety z jedną osobą mamy problem, wciąż wpada niezapowiedzianie, w niemal każdy weekend i nie rozumie, że chcielibyśmy mieć czas dla siebie.
Tą nieszczęsną osobą jest kuzyn mojego męża. Bardzo lubię Jacka, ale co za dużo, to niezdrowo. Upodobał sobie nasz mały domek i wpada do nas jak do siebie. Nie przeszkadza mu, że my pracujemy w ogrodzie, a on wyleguje się w salonie przed telewizorem albo śpi do południa. Nie pomaga nawet przy przygotowywaniu posiłków, a wymagania ma ponad przeciętne. Gdyby nie to, że jest członkiem rodziny męża, pewnie już dawno bym go wyrzuciła. Mąż delikatnie dał mu do zrozumienia, że nie życzymy sobie jego odwiedzin tak często, ale on wydaje się mieć to w poważaniu. Nie przyjmuje do wiadomości, że możemy mieć inne plany.
Ostatnio chcieliśmy go oszukać i powiedzieliśmy, że w przyszłym tygodniu wyjeżdżamy na weekend w góry, niestety nie zrobiło to na nim wrażenia, poprosił, żebyśmy dorobili mu klucze, a on popilnuje nam domu pod naszą nieobecność. Po naszej odmowie tylko wzruszył ramionami, a w kolejny weekend okazało się, że przyjechał z własnym kompletem kluczy, przekonany, że na prawdę nas nie będzie. Musieliśmy skłamać, że odwołaliśmy wyjazd, ale nie mieliśmy siły pytać skąd ma te klucze. Dziwi mnie spokój mojego męża w tej sytuacji.
Jestem załamana. Dlaczego mój mąż nie może być bardziej stanowczy i prosto w twarz powiedzieć Jackowi, że ma już do nas nie przyjeżdżać? Nie chcę konfliktów w rodzinie, ale marzę też o odpoczynku we własnym domu. Mam nadzieję, że kiedyś mu się znudzi psucie nam każdego weekendu.