Na dworcu jedni pasażerowie dopiero ruszali w drogę, inni przyjeżdżali, a jeszcze inni ludzie przychodzili tutaj, by powitać swoich bliskich bądź ich odprowadzić na pociąg. Tylko ten starzec siedział nieruchomo i wyglądało to tak, jakby już nie oddychał. W ręcę miał święty obrazek, a ubrany był w garnitur i wyglądał tak, jakby był już gotowy na śmierć.
Tego dnia na dworcu nie było zbyt wielu ludzi. Niektórzy odpoczywali na ławkach przed dalszą podróżą, a tamten mężczyzna wciąż się nie ruszał. Tylko od czasu do czasu na moment wzdrygał się od bólu psychicznego, który go rozdzierał na pół, a potem znowu wracał do modlitwy.
Nie prosił nikogo o pomoc. Był zamknięty w swoim świecie, mogło się mieć wrażenie, że wciąż na coś, albo na kogoś czeka, ponieważ od czasu do czasu zerkał na główne drzwi. Niestety, nikt się nie pojawiał.
Nadszedł ranek. Starzec całą noc wpatrywał się w zamknięte drzwi i jego czujność nie pozwalała mu zasnąć. Siedział tak w kącie i nieruchomo wpatrywał się w ten sam punkt.
Kilka godzin później do poczekalni wszedł młody mężczyzna z dwoma dziewczynkami. Usiedli obok staruszka, zaczęli jeść kanapki, a małe dziewczynki chciały nawiązać ze staruszkiem kontakt. Jedna z dziewczynek pogłaskała go nawet po dłoni, a wtedy jego oczy napełniły się łzami. Pogłaskał dziewczynkę w odpowiedzi po głowie i otarł łzy.
Młody mężczyzna to zauważył, podał mu kanapkę i zapytał:
– Na kogo Pan czeka?
– Na nikogo, mój drogi – odpowiedział mężczyzna i westchnął ciężko.
Mężczyzna zdał sobie sprawę, że coś tutaj jest nie tak i postanowił pociągnąć rozmowę ze starcem. Dziewczynki otoczyła staruszka, a ich ojciec powoli zdobywał w rozmowie zaufanie tamtego mężczyzny, który w końcu wyrzucił z siebie cały ten ból, który przez cały ten czas w sobie nosił:
– Wybacz jej Boże… Moja córka, moja rodzona córka… Zostawiła mnie tu… oszukała… Zmiłuj się nad nią, boże. To nie jej wina…
Młody tata wysłuchał starszego pana i pobiegł do kasy. Ludzie przepuścili ją w kolejce, dzięki czemu mógł szybciej kupić bilet dla porzuconego staruszka.
– Niech Pan posłucha, ja teraz będę dla Pana jak syn, a Pan dla mnie jak ojciec. Żona mi ostatnio zmarła i zostałem zupełnie sam, nie mam żadnej rodziny. Możemy sobie pomóc – powiedział mężczyzna.
Dworce kolejowe widziały już wiele spotkań i rozstań, dlatego nie wątpcie w prawdziwość tej historii, gdyż widziałam ją sama, na własne oczy.