Jeszcze cztery lata temu nie mogłam się doczekać kiedy zostanę babcią, ale dziś jestem już tym wszystkim zmęczona. Przez pierwsze miesiące życia Leonka praktycznie mieszkałam u mojego syna Patryka, żeby pomóc jego żonie. Spełniałam się jako babcia, ale cieszyłam się też, że mogę ich odciążyć ze zwykłych obowiązków, jak sprzątanie czy gotowanie.
Szybko zauważyłam, że Klaudii to bardzo odpowiadało i wykorzystywała mnie coraz bardziej. Pod pretekstem bólu głowy zmuszała mnie do wykonywania coraz większej liczby obowiązków. Tak minęło półtora roku, kiedy do własnego domu wracałam dosłownie kilka razy w miesiącu. Nie mam już męża, ponieważ Staszek zmarł kilka lat temu i nie mam do kogo wracać, jednak jestem już zmęczona usługiwaniem synowej. Myślałam, że będę już mogła zostać u siebie, jednak Klaudia wymyśliła, że wróci do pracy i wciąż „potrzebowali” mojej ciągłej pomocy.
Gdy Leoś skończył dwa i pół roku, poszedł do przedszkola i pomyślałam, że to już koniec mojej służby. Niestety, znów się pomyliłam. Co prawda już mogłam wrócić do siebie do domu, ale co kilka dni otrzymywałam telefony od syna lub synowej z prośbą odebrania Leonka z przedszkola lub posiedzenia z nim wieczorem, bo oni postanowili wyjść ze znajomymi czy jechać na zakupy.
Lubiłam towarzystwo wnuka i z czasem sama z siebie jechałam go odebrać po obiedzie, żeby nie musiał czekać aż rodzice wrócą z pracy.
Ostatnio przedszkolanka powiedziała mi, że Leon od 13 wpatruje się w okno, jakby czekał aż ktoś go odbierze, a kiedy mnie widzi to bardzo się cieszy, ale nie powiedziała nic więcej. Postanowiłam porozmawiać z synem i jego żoną. Patryk pracuje do późna, bo ma własną firmę, ale Klaudia kończy o 14 i mogłaby odbierać Leosia zaraz po pracy. Oczywiście nie była zachwycona moją uwagą, twierdziła, że tylko po pracy ma czas, żeby załatwić swoje sprawy. Na koniec dodała, że skoro tak mi szkoda wnuka, to mogę go codziennie odbierać i zajmować się nim do jej powrotu.
Nie podejrzewałam, że dla matki cokolwiek może być ważniejsze od własnego dziecka, a jednak dla mojej synowej Leoś to przeszkoda do szczęśliwego życia. Nie spodziewałam się też po moim synu, że nie wpłynie na żonę. Zawiodłam się na nim, ale nie skomentowałam sytuacji, stwierdziłam, że jeszcze kilka lat mogę się nim zajmować z nadzieją, że mój syn zmądrzeje.
Szybko przyszło mi przekonać się, że dla mojego syna nie ma nadziei. Zadzwonił do mnie w zeszłym tygodniu i oznajmił, że ma małą przerwę w interesach i postanowił wykupić dwutygodniową wycieczkę na Kanary. Cieszyłam się, że Leoś będzie miał okazję spędzić więcej czasu z rodzicami i sama trochę odsapnę, ale po chwili ta wizja się zawaliła. Patryk oznajmił mi, że Leon zostanie w tym czasie ze mną. Zamurowało mnie, nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, zapytałam syna dlaczego nie chce zabrać dziecka na wakacje, a on stwierdził, że potrzebuje pobyć z żoną i odpocząć. Nie wytrzymałam i musiałam wyrzucić z siebie to, co trzymałam w sobie przez ostatnie miesiące:
– Drogi synku, ty i Klaudia już całkiem straciliście poczucie obowiązku wobec dziecka! Leon spędza z wami tak mało czasu, a teraz jeszcze nie chcecie wziąć go na wakacje? Obiecałam wam pomagać, ale traktujecie mnie jak darmową opiekunkę. Mam swoje życie i własne plany. Jak chcesz, to możesz się na mnie obrazić, ale nie zostanę z Leonem.
Oczywiście, syn się do mnie nie odzywa, ale przynajmniej Leoś poleciał z nimi. Mam nadzieję, że Patryk wszystko przemyśli i po powrocie mnie przeprosi, zacznie szanować mój czas, a przede wszystkim zacznie zajmować się dzieckiem.