Moje dotychczasowe życie zawaliło się, gdy moja córka miała niecałe 3 latka. Mąż z dnia na dzień gdzieś zniknął i mimo wielu starań, nigdy już się nie odnalazł. Policja twierdzi, że zapewne nie żyje, bo trafili na informację, iż miał on zatargi z mafią. Od tego czasu byłam samotną matką i wychowywałam moją córeczkę bez niczyjej pomocy. Oliwka była bardzo podobna do ojca i gdy na nią patrzyłam, przypominałam sobie Sebastiana.
Pewnego dnia, gdy Oliwia chodziła już do szkoły podstawowej, ktoś zadzwonił do naszych drzwi. To było kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Na progu moich drzwi stała jakaś nieznajoma kobieta. Powiedziała, że przychodzi do mnie z ważną informacją i prosiła, abym wpuściła ją do środka. Ta kobieta miała na imię Justyna i bardzo chaotycznie mi o wszystkim opowiadała, najwidoczniej nie wiedząc, jak najprościej może mi wytłumaczyć całą sytuację. W pewnym momencie pokazała mi zdjęcie swojej córki. Z rozmowy wynikło, że zarówno mój poród, jak i poród tej Justyny miał miejsce w tym samym szpitalu, a co więcej – było to w tym samym czasie. Justyna powiedziała mi, że niedawno pielęgniarka z tamtego szpitala przyznała się, że najprawdopodobniej podmieniła przypadkiem dzieci. Miała wtedy wiele problemów, często zaglądała do kieliszka, także w trakcie pracy. Tamtego dnia bardzo dużo wypiła i nie za wiele pamiętała, ale dręczyły ją wyrzuty sumienia.
Na początku nie bardzo chciałam wierzyć w te bzdury, ale Justyna nie wyglądała na osobę, która chciała sobie ze mnie zażartować czy oszukać. Zdecydowałyśmy się więc na zrobienie testów DNA. Wyniki tych testów potwierdziły to, co mówiła i okazało się, że Oliwka jest jest córką, a Alicja moją.
Siedziałyśmy tak z tymi wynikami w ręku zupełnie nie wiedząc, co będzie dalej. W końcu z mojej strony padło pytanie:
– Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego obie dziewczynki są tak bardzo podobne do mojego nieżyjącego męża?
Potem wyjęłam zdjęcie mojego męża i podałam je Justynie. Wtedy aż zbladła i wyznała:
– Jezu, ale to też tata Alicji. Przepraszam, nie wiedziałam…
Justyna wyszła z mieszkania. Nie miałyśmy ze sobą kontaktu ponad tydzień, ale potem postanowiłam, że musimy się spotkać, porozmawiać i żyć z tym dalej. Teraz najważniejsze są nasze dzieci, kochane córeczki, które okazały się być dla siebie siostrami przyrodnimi.
Obecnie przyjaźnię się z Justyną, tak samo jak Oliwka z Alą. Może w przyszłości opowiemy im, co tak naprawdę nas wszystkich połączyło.