Mimo tego, że już wiele w życiu przeżyłam, to wciąż losy ludzkie potrafią mnie zadziwić.
Najbardziej jednak lubię słuchać o ludzkich potyczkach w kwestiach mieszkaniowych i nie rozumiem niejednokrotnie takiego zachowania. Przykładem tego niech będzą rodzice, którzy jak do tej pory byli zadowoloni ze swojego poukładanego życia. W ogóle nie obchodziło ich to, że jego dzieci muszą żyć w wynajmowanych mieszkaniach wraz ze swoimi rodzinami. Czasami przychodzi mi na myśl, że rodzice potrafią być wyjątkowo samolubni i podli. Jego pokolenie znacznie częściej otrzymywało od państwa różne rzeczy, w tym także mieszkania, a opłaty, jakie musieli regulować, to tylko czynsz i rachunki.
Z drugiej strony to onni pracowali na wszystkie remonty, a dzieci niewiele od siebie wniosły. Zresztą, normalne i kochające dzieci raczej nie będą chciały odebrać rodzicom mieszkania i ich z niego wyrzucić, aby je sprzedać, a potem zabrać sobie pieniędze. Każdy rozsądny człowiek wie, że nie trzeba walczyć o dom rodzica, bo przecież go sobie do grobu nie zabiorą i w odpowiednim czasie i tak stanie się on własnością dzieci.
Niestety młode pokolenie dzisiaj często wszczyna konflikty i wymusza na rodzicach podzielenie majątku jeszcze za życia, a często nawet bez zgody “zabierają” sobie przestrzeń, nie przejmując się opinią swoich starszych rodziców. Zapominają jednak o tym, że karma ich wcześniej czy później dopadnie. Właśnie chciałabym opowiedzieć jedną z takich historii.
Od zawsze w moim sąsiedztwie mieszkał pewien skromny i małomówny staruszek. Często mijałam go na korytarzu i zdarzyło się z nią wiele razy trochę pogawędzić jak dobrym sąsiadom. Mężczyzna powiedział, że mieszka tutaj od wielu lat, a to lokum otrzymał jeszcze z żoną z przydziału od zakładu pracy, w którym byli zatrudnieni. Mężczyzna obecnie miał sześćdziesiąt pięć lat i trzydziestoletniego syna, który niedawno ożenił się i na świat przyszło jego pierwsze dziecko, a teraz planują drugie. Na początku młodzi małżonkowie żyli w wynajmowanym mieszkaniu, ale po narodzinach pierwszego potomka wprowadzili się do ojca.
Kiedy ich córeczka skończyła rok, synowa powiedziała, że spodziewa się kolejnego dziecka. Po narodzinach drugiego dziecka utrzymanie domu spadło całkowicie na barki starszego mężczyzny. Przez pierwsze pół roku mężczyzna starał się utrzymywać całą rodzinę jak i starał się utrzymywać porządek w mieszkaniu, ale potem, gdy stracił siły po prostu powiedział o tym wprost synowi i jego żonie, że muszą wziąć na siebie trochę odpowiedzialności. Poprosił, aby zaczęli się mu dokładać do opłat i zakupów, ale syn nie zamierzał zmieniać swojej komfortowej sytuacji.
Po tamtej rozmowie syn bardzo zdenerwował się na ojca i powiedział mu, że teraz jego rodzinie jest bardzo ciężko, ponieważ ma dwójkę dzieci, a utrzymanie ich wcale nie jest proste, więc jak śmie prosić ich o dzielenie wydatków. Ponadto zaznaczył, że to on powinien dawać mu pieniądze, bo pomaganie swojemu dziecku jest jego obowiązkiem.
Ojciec więc czekał do momentu, w którym starsze dziecko syna skończyło dwa latka i oświadczył, że od teraz zamierza płacić tylko za siebie i gotować tylko dla siebie.
Kiedy syn to usłyszał, przestał odzywać się do ojca, a po jakimś czasie powiedział, że z żoną zamierzają kupić sobie mieszkanie, ale to ojciec powinien się dołożyć do tego zakupu, bo przecież część mieszkania, które teraz zajmują, także im się należy. Ojciec nie był tego pewien, dlatego najpierw poszedł skonsultować to z prawnikiem, który niestety uznał, że syn ma rację, dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie sprzedanie mieszkania i podzielenie się pieniędzmi, no chyba, że ma on taką kwotę ozaszczędzoną i będzie w stanie spłacić syna. Niestety nie miał i musiał sprzedaż mieszkanie.
Pieniądze ze sprzedaży mieszkania zostały podzielone sprawiedliwie. Po tym syn z rodziną wyjechał układać sobie życie w innym mieście, a ojciec kupił sobie maleńką kawalerkę.
Radość syna niestety nie trwała za długo. Zamiast za pieniądze ze sprzedaży mieszkania kupić sobie własne lokum, on z żoną woleli zainwestować w jakiś szemrany biznes, który szybko splajtował, a oni stracili pieniądze.
Jesienią syn z rodziną wrócili do miasta bez pieniędzy i bez pracy.
Rodzice synowej odmówili im pomocy, bo pożyczyli im już sporo pieniędzy, które na pewno wystarczyłaby na spłatę kilku rat kredytu hipotecznego, ale zamiast tego kupili sobie używany samochód, a za resztę wyjechali sobie na zagraniczne wakacje.
Po powrocie syna wraz z rodziną do miasta, ojciec pozwolił im zamieszkać w swojej małej kawalerce, bo nie chciał pozwolić na to, aby wylądowali pod mostem.
Teraz ojciec ma tylko jedno marzenie – chce spotkać jakąś kobietę z mieszkaniem, aby móc się do niej wyprowadzić i żyć z dala od syna i jego rodziny.