Kilka tygodni temu z samego rana odebrałem telefon od brata żony:
– Czemu Kinga nie odbiera, zabroniłeś jej? – Krzyczał wściekły.
– Paweł, Kinga po prostu jest zajęta i nie mogła odebrać – odpowiedziałem mu grzecznie.
– Czym niby jest aż tak zajęta, że nie może odebrać telefonu od własnego brata? W ogóle jej nie interesuje to, że nie mam czym nakarmić własnego dziecka?! Od nikogo nie otrzymujemy pomocy, nikt nie chce dać nam żadnych pieniędzy! – Mężczyzna był coraz bardziej wściekły.
– Słuchaj, niejeden raz już daliśmy Wam pieniądze na życie. Może idź do pracy i zarób, bo ani Ty, ani Twoja Dżesika nie pracujecie, a nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że pieniądze nie spadają z nieba!
To był już jego piąty telefon w ciągu kilku ostatnich tygodni. Nie wiem, co oni robią z tymi pieniędzmi, ale wydają je błyskawicznie, a do tego roztrwaniają nie swoje pieniądze, a pożyczone.
Życie szwagra było dość trudne i smutne, ale sam sobie takie wybrał. Nigdy nie kwapił się do pracy, tak samo zresztą jak i jego wybranka, z którą mieszkają w starym mieszkaniu w popadającej w ruinę kamienicy, gdzie nawet nie mają łazienki. Żyją z zasiłków i tego, co zdołają pożyczyć.
Paweł powinien zadbać o swoje dziecko i iść do pracy, ale ciągle powtarza, że nie zamierza pracować za marne grosze, a jako, że jest tylko po podstawówce, proponują mu zwykle najniższą krajową. Zresztą matka jego dziecka mogłaby też iść do pracy, bo ich córeczka chodzi już do przedszkola, ale twierdzi, że zajmuje się domem i nie ma na to czasu. Szkoda tylko, że w domu jest wiecznie brudno, a pranie zanosi do swojej matki.
– Wpadnę do Was wieczorem. Macie mi pożyczyć kasę, inaczej powiem matce, jakimi jesteście bezdusznymi bestiami! – powiedział i rozłączył się.
Nie bałem się jego gróźb, bo mam cudowną, mądrą teściową, która rozumie całą sytuację. Jeśli jednak Paweł będzie próbował namieszać bądź nas oczernić, to mnie popamięta raz na zawsze i w przyszłości na pewno nie będzie mógł liczyć na żadną pomoc!
Kolejnego dnia musiałem zostać w pracy do późna. Kiedy z niej wróciłem, w domu było dziecko Tomka, ale nigdzie nie było widać ich rodziców. Żona powiedziała mi, że Tomek podrzucił nam swoją córkę, a sam ze swoją Dżesiką wyjechał do Hiszpanii do pracy i jak im się tam ułoży, to po nią kiedyś wrócą.
– Przecież nie mogłam go samej zostawić w takiej sytuacji – Powiedziała zmęczonym głosem żona.
– Znowu to samo! Raz już była taka sytuacja, ale ile tym razem to będzie trwało. Boże, oni są kompletnie nieodpowiedzialni! – powiedziałem.
Oni naprawdę byli bezczelni. Tomek niedługo po tym znów zadzwonił i powiedział:
– Ale z Was nudziarze! Żyjcie sobie tak dalej jak zwykli ludzie, bo my tutaj zamierzamy szaleć i korzystać z życia! Za jakiś czas wrócę po córkę.
Na koniec zwyzywał nas jeszcze i zarzucił nam chciwość oraz to, że to przez nas wyjechli, bo nie chcieliśmy im pomagać finansowo. Nie skomentowałem nawet ich zachowania – niech robią, co chcą.
Kilka tygodni później rozległ się dzwonek do drzwi. Myśleliśmy, że to Paweł i Dżesika przyjechali po dziecko i faktycznie, to byli oni, jednak nie byli już tacy radośni i pewni siebie. Okazało się, że pracodawca nie wypłacił im wynagrodzenia, z wynajmowanego pokoju ich wyrzucili i okradli z ostatnich pieniędzy, więc musieli żebrać na bilet do Polski. Potulnie zabrali więc córkę, a kiedy już byli przy drzwiach, Paweł zapytał:
– Czy możecie dać nam trochę pirniędzy? Nie mamy nawet na autobus, nawet nie mamy na chleb. Proszę, ten ostatni raz.
Wydaje mi się, że życie dało im niezwykłą lekcję, którą dobrze sobie zapamiętali, a co najważniejsze – w końcu ją zrozumieli. Powiedzieliśmy mu, że owszem, pożyczymy pieniądze, ale muszą obiecać, że w końcu znajdą jakąś pracę i zadbają o swoją córkę.